Franciszek Józef

Franciszek Józef

wtorek, 23 grudnia 2014

Polaków pierwsza wigilia w okopach



W przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia koniecznie trzeba przypomnieć naszym Czytelnikom jak swoje pierwsze wojenne święta spędzili żołnierze 13 pułku piechoty. 

http://wielkawojna.az.pl/



Nim dane im było chwilę odetchnąć przy byle jak przystrojonym drzewku, musieli się mocno napocić, a nie jeden oddał duszę w przeddzień świąt. Otóż po zwycięstwie w operacji limanowsko-łapanowskiej, Rosjanie zdecydowali się na strategiczny odwrót na wschód. Na odcinku austriackiej 1 armii, której podlegała Trzynastka, Rosjanie rozpoczęli wycofywanie się, na wcześniej przygotowane, pozycje na lewym brzegu Nidy. W pościg został oczywiście zaangażowany 13 pułk, który  z Pilicy, przez Słowniów, Udorz, Chlinę, Zamiechówek, Żarnowice, Przysiekę, Florenstynów, Koryczany, Wodzisław, maszerował aż do Niegosławic i Mokrzysk Dolnych. Rosjanie wycofywali się bardzo sprawnie, tracąc po drodze niewielu maruderów. Zatrzymali się dopiero na drugim brzegu rzeki. 

Rozpędzona machina austro-węgierskiego wojska, postanowiła popróbować szczęścia na przeprawie.  Na drugi brzeg Nidy, okolonej dodatkowo trzęsawiskami i bagnami, rzucono najpierw 1 pułk piechoty (pułk ten pojawił się w naszym poprzednim wpisie), a zaraz potem nasze Krakowskie Dzieci.  Scena ta rozgrywała się nieopodal Motkowic w dniu 21 grudnia 1914 r.. Po zniszczeniu przez Rosjan mostu na rzece, Austriacy postanowili zbudować naprędce kilka improwizowanych przepraw. Artyleria rosyjska specjalnie zamilkła, zapraszając poddanych Najjaśniejszego Pana do zastawionej na nich pułapki. Dopiero gdy na brzegu obsadzonym przez carskich pojawiły się oddziały austriackie, Rosjanie otworzyli ogień z dział, karabinów maszynowych i broni piechoty. 

fot. Krystyna Janusz, 13 pułk piechoty na rekonstrukcji pod Łowczówkiem w dniu 19 XII 2014 r.

W tych bagnach rozgrywały się sceny nie do opisania. Rezerwy nie mogły przyjść z pomocą, bo Moskale przejścia zniszczyli i zasypali je wściekłym ogniem – a zresztą nie mogłyby się w tych bagnach rozwinąć – więc musiał nastąpić ogólny odwrót na prawy brzeg Nidy. Już to grupami, już to pojedynczo przedzierali się na drugą stronę, żeby nieść pomoc kolegom lub zginąć w bagnach, w morderczym ogniu, pośród ciemnej nocy.

Tak walkę opisuje weteran 13 pułku Emilk Kwaśny vel Ernest Giżejewski.
Płonące w okolicy domy ukazywały w pełnej krasie bohaterstwo naszych żołnierzy. Z drugiej strony świetnie naprowadzały one na cel rosyjskich artylerzystów. Natarcie zostało zatrzymane, a w linii frontu powstał groźny wyłom. Rosjanie nie odważyli się jednak kontratakować na drugi brzeg splamionej krwią Nidy. 13 pułk walczył w obronie wsi Kliszów, znajdującej się tuż nad lewym brzegiem Nidy. To dokładnie ta sama mała miejscowość, pod którą w 1702 r. doznała porażki polska husaria. 



Kwaśny E., 13-ty Pułk. Krakowskie Dzieci na Polu Chwały, s. 103



Tutaj po tej strasznej bitwie zastały naszych pozostałych bohaterów święta Bożego Narodzenia, które Moskale, względnym spokojem – przymusowo – uszanowali. Mimo katastrofy zapanowała w szeregach serdeczna radość. Oficerowie poschodzili się na wspólną wieczerzę – śpiewano kolędy – ubrano choinkę. W każdej piersi drgnęło wspomnienie domu, ukochanej żony, dzieci, rodziców. W niejednych oczach świeciła łza…


A kiedy jeszcze szeregowcy zjawili się przed oknami domu, w którym oficerowie odprawiali wigilię – z tradycyjną szopką i małym Jezusem na sianku – wszystko wybuchło płaczem…

Podobnie jak żołnierze 1 pułku Piechoty Legionów, również krakowskie Staszki, swoją pierwszą frontową wigilię spędzili na pozycjach nieopodal cichej Nidy. Zapewne gdzieś w przysypanej śniegiem ziemiance narodziły się kolejne zwrotki słynnej kolędy, zapisanej przez Leopolda Kronenberga, a śpiewanej na melodię Wśród nocnej ciszy. W kolędzie tej przewijają się najsłynniejsze galicyjskie pułki piechoty - nie bez przyczyny, ową listę rozpoczyna Trzynastka.


Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi:
Wstawaj, żołnierzu, Moskal nadchodzi!
Czym prędzej się porywajcie
I Moskala powstrzymajcie,
Ziemi swej brońcie!

Poszli żołnierze bronić swej ziemi,
Sypiąc okopu rękoma swemi.
A gdy rowy wykopali,
Powstał mur lepszy od stali,
Z walecznych piersi.

Naprzód trzynastka dzielnie zaczęła.
Krakowskich dzieci krew się uwzięła
Moskalowi strzepać skórę,
Przepędzić go w mysią dziurę,
Z bagnetem w ręku.

A za trzynastką w krwawy bój ruszył
Pułk, który nieraz broń swą kruszył
W walkach wielkich i zaciętych,
Z Mazurów złożony ciętych,
Nasz pułk czterdziesty.

Moskal ucieka, więc naprzód, zuchy!
Ruszyli za nim, pełni otuchy.
Pięćdziesiąt siódmy z boku
Żwawo dotrzymuje kroku,
Tłukąc Moskali.

Ze Śląska nasi bracia tez przyszli,
Ci, co z Cieszyna na wojnę wyszli,
Ich setny pułk się uwija,
Ślązaka kula nie mija,
Na cel wziętego!

Wadowiczanie też się spisali
W naszym zwycięstwie, klęsce Moskali.
Góra pięćdziesiąty szósty,
Sprał Moskala jak kapusty
Marną główeczkę!

Trzydziestka lwowska laury zebrała,
Biorąc przy szturmie moskiewskie działa,
Zamarstynów i Łyczaków
Przywiódł z sobą moc kozaków,
W niewole wziętych.

Dla uświetniania tak wesołego
Zwycięstwa przyszli z Zakopanego,
Targu i Sącza Nowego
Górale ze dwudziestego
Pułku znanego.

I ci do reszty, nie tracąc chwili,
Wroga Moskala precz wypędzili.
Za co niech Ci chwała będzie
Przy tegorocznej kolędzie,
Jezu kochany!





A tymczasem mieszkańcy Krakowa nie zapomnieli o swoich synach, braciach i ojcach tkwiących na froncie. W Ilustrowanym Kurierze Codziennym w dniu 23 XII informowano o zbiórce podarków dla 13 pułku piechoty.


Ilustrowany Kurier Codzienny, 23 XII 1914 r.


Na łamach prasy krakowskiej pojawiły się również, życzenia jakie mieszkańcom słali żołnierze innego krakowskiego regimentu - 16 pułku obrony krajowej.  


Ilustrowany Kurier Codzienny, 25 XII 1914 r.

czwartek, 18 grudnia 2014

Trzynasty regiment na peronie stoi...



Wczoraj na bardzo popularnym w sieci fanpage’u Archiwum Narodowego w Krakowie pojawiło się bardzo ciekawe zdjęcie. Przedstawia ono 13 pułk piechoty na dworcu kolejowym w Krakowie. Zostało ono wykonane w 1912 roku. Z opisu nie wynika nic więcej. Mogłoby się więc wydawać, że nie wiemy co „Krakowskie Dzieci” robiły w ów chłodny dzionek – wszak żołnierze i cywile w płaszczach – nieopodal linii kolejowej łączącej Kraków ze stołecznym Lwowem. Poniższy wpis nie da oczywiście 100% odpowiedzi. Mam jednak co najmniej dwie interpretacje owego zdjęcia.


ANK, Zbiór fotograficzny, sygn. A-II-573.


Ingres biskupa Sapiehy


Pierwsza z nich dotyczy uroczystego przyjazdu do Krakowa nowego biskupa diecezjalnego krakowskiego. Został nim pod koniec 1911 r. – znany szerzej ze swoich działań z czasów niemieckiej okupacji Krakowa w latach 1939-1945 – ksiądz Adam Stefan Sapieha. Do Krakowa przybył jednak dopiero w dniu 2 marca 1912 r. Miasto przygotowało się do powitania bardzo uroczyście. 

Z radosnym uczuciem spieszyły na dworzec tysiące obywatelstwa krakowskiego, duchowieństwo, członkowie rady powiatowej, wśród nich zaś włościanie w krakowskich sukmanach. Kółko kontuszowe w polskich strojach, straże ogniowe, młodzież szkolna i banderya Krakusów. 

Ponadto

(…) w pawilonie cesarskim na dworcu kolejowym, przybranym dywanami i kwiatami, zebrali się reprezentanci władz rządowych i autonomicznych, wojskowości i przeróżnych instytucji.
 
O godzinie 14.20 na peron wtoczył się pociąg, w którym znajdował się nowo mianowany biskup. Dostojnika powitał na peronie m.in. prezydent miasta Juliusz Leo. Otoczony okrzykami „Niech żyje!” biskup zajął miejsce w powozie, który zaczął powoli kierować się w kierunku kościoła mariackiego. Utworzył się pochód, na czele którego kroczyła wspomniana banderya Krakusów w białych sukmanach.

Oddziały 13, 20 i 94 pułku piechoty uformowały szpaler wzdłuż ulicy Basztowej i prezentowały broń. 

Orszakowi towarzyszyły dźwięki płynące z Zygmunta i wszystkich pozostałych dzwonów Krakowa.”Trzynastka” razem z żołnierzami z Nowego Sącza i czeskiego Turnova asystowali podczas bardzo ważnego dla mieszkańców Krakowa wydarzenia. Powyższy opis pochodzi z Ilustrowanego Kuryera Codziennego z dnia 3 III 1912 r. 

Adam Stefan Sapieha podczas ingresu w katedrze wawelskiej w dniu 3 III 1912 r., http://arch.ipn.gov.pl/ftp/wystawy/kardynal_adam_sapieha/content/konsekracja_i_ingres_03.html



Odjazd do Troppau


Nowa Reforma, 5 III 1912 r.
Nie zdążyły przebrzmieć echa przyjazdu Sapiehy, a już Krakowskie Dzieci przygotowywały się do kolejnej wizyty na dworcu. Tym razem wydarzenie było mniej przyjemne dla Trzynastki, a i pewnie dla nie jednej podkrakowskiej Kasi, Stasi czy Anusi. Otóż 5 III miała nastąpić standardowa rotacja c.k. pułków piechoty. Tego dnia dwa bataliony IR 13 miały odjechać do Troppau (dzisiejszej Opawy w Czechach), skąd zaś na miejsce Andrusów miały przybyć bataliony 1 pułku piechoty. Wydarzenie to zapowiadano  w prasie krakowskiej z kilkudniowym wyprzedzeń. W dniu wyjazdu Nowa Reforma szczegółowo opisywała program uroczystości. 










Natomiast już w dzień po wyjeździe ukazała się bardzo ciekawa relacja w tym samym dzienniku:


Odjazd naznaczony był na godzinę 3 minut...13 (sic!), jednak już ok. godziny 13.00 po południu zaczęła się zbierać publiczność koło dworca kolejowego i w ulicy Basztowej.  Około godziny 14.00 ukazały się od strony Rondla [Barbakanu] pierwsze szeregi "trzynastki". Szli zwartym krokiem, wzdłuż publiczności, która nie szczędziła im szczerych słów pożegnania. Wśród niebieskich mundurów i żółtych tornistrów, migały kapoty chłopskie, czerwone chustki włościanek i różnokolorowe palta inteligencji. To znajomi, krewni bliscy i dalecy, idąc obok "swojego", toczyli z nim ostatnią na dłuższy czas rozmowę. Nierzadko widać było płaczące matki-włościanki, które odjazd swoich synów tragiczniej pojmowały. 

Przed dworcem kolejowym ścisk o tej porze był już wielki. Nadchodzące oddziały ustawiały się frontem do dworca kolejowego, tworząc w głębi placu między dojazdem a urzędem pocztowym długą, wyciągnięta linię.  Oddział zgrupowany koło sztandaru pułku ustawiono w środku, krótszy bok prostokąta koło urzędu podatkowego zajął oddział jednoroczniaków.

Niebawem nadjechał komendant załogi krakowskiej Bohm Ermolli  [dowódca I korpusu krakowskiego, późniejszy wódz 2 armii austro-węgierskiej]. Trąbką dano znać do odjazdu. Otwarto boczną bramę dworca. Padły słowa komendy: oddziały ruszyły na peron. Ustawiona z boku muzyka 56 pp [ wadowickiego] grała wojskowe marsze. W chwili ruszenia z miejsca oddziału ze sztandarem muzyka zagrała hymn cesarski.



Żołnierze ustawili się na brzegu peronu. Gdy wszystkie oddziały znalazły się na peronie, nadjechał pociąg, złożony z kilkudziesięciu wozów I, II i III klasy. Rozpoczęło się wsiadanie, którym kierował sprawnie kapitan Filimowski. Trwało to krótko. Od ostatniego wagonu dał się słyszeć głos trąbki, jako hasło do odjazdu.  Komendant załogi krakowskiej Bohm Ermolli, komendant twierdzy marszałek polny Benda, komendanci krakowskich pułków, reprezentanci sztabu generalnego i prawie wszyscy wyżsi i niżsi oficerowie ruszyli ku przodowi pociągu i ustawili się naprzeciw pierwszego wozu. 

Zaraz potem rozległ się świst lokomotywy i pociąg ruszył z miejsca. Muzyka zagrała marsza Radetzkyego. Wyprostowani w przedziałach, oddawali żołnierze skupionej w jednym miejscu generalicji ostatnie honory. W oczach niejednego zabłysły łzy. 


Ilustrowany Kuryer Codzienny, 7 III 1912 r.



Nowa Reforma, 6 III 1912 r.
Na pożegnaniu na dworcu się nie skończyło. Mieszkańcy mogli w następnych dniach przeczytać, jak wyglądała trasa przejazdu eszelonu i jak mieszkańcy mijanych miast podejmowali "Krakowskie Dzieci". Natomiast w dniu 8 III na łamach Nowej Reformy pojawiło się podziękowanie złożone przez dowódce 13 pułku płk. Grzywińskiego już z Opawy, który wyrażał wdzięczność mieszkańcom Krakowa za pożegnanie jakie zgotowali swoim żołnierzom. 






Być może powyższe zdjęcie nie jest związane z żadnym z przytoczonych wydarzeń. Myślę jednak, że warto było Wam, drodzy Czytelnicy, dołączyć do niego chociaż krótki opis dwóch wypadków, w którym brała udział krakowska "trzynastka".





 

wtorek, 16 grudnia 2014

Egzercyrki lekcja 1 – postawa, zwroty głowy, obroty i postawy ciała


Egzercyrki lekcja 1:
postawa, zwroty głowy, obroty i postawy ciała


            Zaczynamy naszą przygodę z egzercyrką, czyli musztrą żołnierza armii austro-węgierskiej. Już na wstępie uwagę przykuwa to dziwne słowo – egzercyrka. Specyficzny język, niezrozumiałe dla laika zwroty są częścią tzw. mowy koszarowej (Kasernsprache). Był to sposób mówienia c. k. żołnierzy, gdzie słowa niemieckie łączono z wyrażeniami w językach narodowych. Wszak w naddunajskiej monarchii mówiło się co najmniej jedenastoma językami! Językiem używanym w armii był niemiecki, zarówno jako język służbowy (Dienstsprache), jak również rozkazodawstwa (Kommandosprache). Korpus oficerski musiał stale się nim posługiwać, natomiast wielu podoficerów i żołnierzy znało go w niewielkim stopniu albo wcale. Dlatego istniały pomocnicze tzw. języki pułkowe (Regimentssprache), którymi mówiło większość żołnierzy w danym pułku i który był znany oficerom tej jednostki. I tak, w naszej „13”, gdzie ponad 80% stanowili Polacy, językiem pułkowym był język polski. Jednak, pomimo tego, każdy żołnierz musiał się nauczyć kilkudziesięciu komend, prostych zdań oraz terminów w języku niemieckim. Z wymową tego języka było różnie, dlatego często słowa niemieckie były spolszczane i tworzono nowe wyrażenia. I tak niemiecki termin Exerzieren oznaczający ćwiczenia wojskowe, musztrę stał się „egzercyrką”, a  Gewehr (karabin) – „gwerem”. Odtąd ta „mowa koszarowa” będzie stale towarzyszyć nam w naszym wyszkoleniu c. k. żołnierza.

            Podstawą tego szkolenia jest „Exerzierreglement für k. u. k. Fusstruppen” (1903) w skróconym tłumaczeniu na język polski, wydanym przez Mariana Ritter von Jasińskiego we Lwowie w 1904 r. pod tytułem „Regulamin egzercyrki dla piechoty”. Przeważnie jako objaśnienia ćwiczeń wojskowych podajemy dosłowne cytaty z tego regulaminu i ilustrujemy je naszym wykonaniem c. k. musztry.


I.                   Postawa

            Żołnierz stoi prosto i swobodnie. Podpiętki są w linii równej tak blisko siebie, jak pozwala budowa ciała. Szpice stóp równomiernie na długość stopy własnej na zewnątrz rozsunąć a kolana wyprężyć – ale nie sztywnie. Gdy postawa stóp jest dobra, to i postawa tułowia i barków będzie dobra. Brzucha nie wciągać ani nie podawać naprzód; tułów podnieść swobodnie i nieco się pochylić naprzód; barki trzymać naturalnie, nie podnosić ich do góry; łopatki podać o tyle w tył, aby się pierś uwydatniła. Ręce zwisają swobodnie, dłonią do uda zwrócone; kciuk na szwie pantalonów; palce lekko zwarte i naturalnie zgięte. Głowa prosto; broda nie podana naprzód; twarz i wzrok naprzód zwrócony. Ciężar ciała spoczywa na środku (stóp) podeszw.
            Żołnierz szybko przybiera tę postawę przepisową na komendę: Habt – ACHT! (uważajcie).
            Na komendę: RUHT! (odpocznijcie) stoi żołnierz swobodnie, nie rusza jednak podpiętka lewego; nie śmie rozmawiać.


II.                Zwroty głowy

            Na komendę: Rechts (Links) – SCHAAT! (patrz w prawo, lewo) zwraca żołnierz, nie przekręcając barków, głowę i wzrok o tyle na prawo (lewo), że oko lewe (prawe) będzie w środkowej linii ciała. Gdy się wita przełożonego (Empfang), to na ową komendę zwraca się głowę i wzrok ku przełożonemu. Na komendę: Habt – ACHT! zwraca się głowę prosto a wzrok naprzód.


III.             Obroty ciała

            Obroty ciała na miejscu wykonuje się na podpiętku tej strony, w którą rozkazano obrót a brzuścem (Fussballen) drugiej nogi opiera się tylko o ziemię i przysuwa się tę nogę szybko do tamtej.
            Na komendę: Rechts (Links) – UM! (na prawo, lewo obróćcie się) obraca się żołnierz o tyle na prawo (lewo), że twarz będzie tam, gdzie przed obrotem było ramię prawe (lewe).
          Aby wrócić do postawy pierwotnej po obrocie całym, komenderuje się: Links (Rechts) – FRONT! (na lewo, prawo do frontu).
            Na komendę: Halb – RECHTS (LINKS)! (pół obrotu na prawo, lewo) wykonuje się tylko połowę obrotu powyżej opisanego.
             Aby wrócić do postawy pierwotnej po połowie obrotu, komenderuje się: Grad – AUS! (do frontu dawnego).
            Na komendę: Kehrt – EUCH! (obróćcie się w tył) obraca się żołnierz o tyle na lewo, że twarzą będzie zwrócony tam, gdzie przed obrotem były plecy.
            Aby wrócić do postawy pierwotnej, po pełnym obrocie w tył, komenderuje się: Rückwärts – FRONT!


IV.             Postawy ciała

            Na komendę: KNIET! (klęknijcie) robi żołnierz „halb rechts”, stawia gwer kolbą obok prawej stopy, cofa nogę prawą i tułów, opiera kolano prawe o ziemię. Przedudzie lewe stoi pionowo na ziemi, prawy szpic stopy oparty o ziemię; dłoń lewa z palcami zwartymi leży na wypukłości kolana; ręka prawa obejmuje gwer powyżej aufzacu i trzyma prostopadle. Głowa i wzrok naprzód zwrócone.
            Na komendę: NIEDER! (połóżcie się) spuszcza się żołnierz szybko na kolano prawe, a potem podając rękę lewą naprzód, kładzie się na pierś i na brzuch nieco ukośnie na prawo, na ziemię. Równocześnie kładzie się gwer, nie dotykając mindunkiem ziemi, lufą (oberszaftem) na lewo, lekko tak na ramieniu lewym (dolnym), że aufzac przyjdzie na to ramię. Ręka prawa trzyma gwer w szaftmuldach. Głowa i wzrok naprzód zwrócone. Podczas leżenia nie należy żądać jednakowego położenia ciała.
            „Kniet” używa się tylko na czas krótki. Nieraz wypadnie komenderować: SETZEN! (siadajcie), po czym każdy siada jak mu wygodnie, ale trzyma gwer tak, by nie uszkodził sąsiadów.
            Na komendę: AUF! wstaje się szybko i stawia gwer „beim Fuss”.

A oto kilka trudniejszych terminów:
aufzac – niem. Aufsatz – celownik; część karabinu wraz z muszką stanowiąca jego przyrząd celowniczy (celownik mechaniczny).  
mindunk (mindunkiem) – niem. Mündung – wylot lufy.
oberszaft (oberszafcie) – niem. Oberschaft – górna część łoża karabinowego – drewnianej okładziny lufy.
szaftmuldy (w szaftmuldach) – niem. Schaftmulde – żłobki chwytowe w łożu karabinu.





Literatura:
Karabiny piechoty, cz. 1: Mannlicher M. 95 i M. 90. Repetytorium dla żołnierzy i podoficerów, oprac. Jaślin, wyd. 2, Warszawa, 1919
Nowakowski T., Armia Austro-Węgierska 1908-1918, Warszawa, 1992
Regulamin egzercyrki dla piechoty. Exerzierreglement für k. u. k. Fusstruppen 1903, oprac. M. Ritter v. Jasiński, Lwów, 1904, s. 8-12
Suchobrzeska E., Zur Geschichte der polnischen Militärsprache in der Habsburgermonarchie, Diplomarbeit, Universität Wien, 2009

 C.D.N.

Inf. Mateusz Białowiejski

wtorek, 2 grudnia 2014

Belgrad wzięty... na kwadransik.



100 lat temu, 2 grudnia 1914 roku, na ulicach serbskiej stolicy – Belgradu – pojawiły się pierwsze austriackie patrole. Kilka chwil później na bruku zadzwoniły podkute (a może wszystkie gwoździe wypadły już w błotach nad Driną?) buty niebieskoszarej piechoty. Na ulice nieśmiało wyszli zdezorientowani mieszkańcy...

W sierpniu 1914 r. nikt nie postawiłby złamanego szeląga na Serbów. Tymczasem ten mały narodek przez kilka miesięcy trzymał się mocno na swoich wzgórzach broniących dostępu do stolicy. Czy jednak wzięcie Belgradu to wielki sukces cesarsko-królewskiej armii, triumf głównodowodzącego wojskami Austriackimi w Serbii, generała Potiorka? 

W ostatnich dniach listopada nowy naczelny dowódca serbski, gen. Živojin Mišić zdecydował się na głęboki odwrót. Potrzebował dać chwilę oddechu swoim zmordowanym żołnierzom i zgromadzić świeże rezerwy, a także amunicję przesłaną przez Francuzów i Greków. Nieniepokojeni Serbowie cicho spłynęli ze swoich pozycji i cofnęli się w głąb swojego górzystego kraju. Gdy Austriacy zorientowali się w manewrze przeciwnika, w okopach nie było już nikogo. Droga na Belgrad stała otworem. Cesarsko-królewscy nie ruszyli jednak od razu, o nie…

2 grudnia jubileusz swojego panowania obchodził Najjaśniejszy Pan Franciszek Józef I. Czy można sprawić swojemu cesarzowi większy prezent – będąc, jak gen. Potiorek, nieco skompromitowany prowadzoną kampanią – niż klucze od stolicy wrogiego państwa?  I tak dopiero w dniu imienin do Belgradu wkroczyła austriacka 5. Armia dowodzona przez gen. Liboriusa Francka.

Wkroczenie do Belgradu wojsk generała Liboriusa von Franka, The Illustrated War News, 30.12.1914

Nastroje w całej monarchii były więcej niż entuzjastyczne:






5 grudnia wieszczono już niemal koniec Serbii:






Okupacja miasta trwała jednak raptem dwa tygodnie. Niemal natychmiast po zajęciu Belgradu, Austriacy musieli stawić czoła kontrofensywie Serbów. Dzień 15 grudnia wspomina żołnierz czeskiego 11 pułku piechoty z Piska:

Około piątej rano sześć wielkich detonacji. Wysadzono trzy mosty prowadzące z Austrii na Bałkany. 

Tak rozpoczynał się odwrót ze stolicy Karadziordziewiców. Odwrót a może ucieczka? Na pewno panował wówczas chaos a momentami żołnierze musieli ratować się na własną rękę. Nie bez powodu w wojsku zaczęły szerzyć się kawały poświęcone temu „historycznemu” zwycięstwu. Przytoczmy ich kilka:


Kiedy generał Liborius Franck miał wręczyć cesarzowi Klucze Belgradu, dowiedział się w sali przyjęć, że musi je podać na poduszce. Schwycił wobec tego pierwszą lepszą poduszkę z kanapy, cesarz przyjął ją i odczytał wyhaftowane tam słowa: „Tylko na kwadransik”. 

O królu Piotrze [Karadziordziewicu] i generale Francku krąży tez żartobliwe pytanie: „Jak się nazywa Belgrad? W zeszłym miesiącu Peterwardein, teraz Franckfort”

Jak brzmi pieśń pułkowa dwudziestego ósmego? „Poddaję się…”

A to psikus historii. Dowcip ten wyłapałem we wspomnieniach pod styczniową datą 1915 r. Kilka miesięcy później pułk ten – 28 z Pragi – wróci znów na usta wszystkich patriotów. Żołnierze tego pułku podczas walk w Karpatach przeszli na stronę rosyjską. Echh… te Praskie Dzieci.

Na fakcie, że wywieszanie chorągwi w Pradze z okazji austriackich zwycięstw nakazywane jest przez władze wojskowe, oparty jest dowcip: „Ktoś świeżo przybyły do nieba zapytuje o klozet i św. Piotr wskazuje mu miejsce. Ale tam w dole leży przecież Praga – protestuje przybysz. Właśnie dlatego – odpowiada Piotr – tam cieszą się z lada gówna.”

Na razie wystarczy, wrócimy jeszcze do serbskich refleksji Czecha, Egona Kischa.