Franciszek Józef

Franciszek Józef

niedziela, 13 kwietnia 2014

Galicyjski zamach



hrabia Andrzej Kazimierz Potocki






Choć ród Potockich jest w Polsce dość dobrze znany, mało kto pamięta o jednym z młodszych przedstawicieli tej rodziny. Przypomnijmy o tragicznych losach marszałka Sejmu Krajowego Galicji i namiestnika tejże hrabiego Andrzeja Kazimierza Potockiego. Okazja ku temu jest bardzo dobra. Wczoraj, 12 kwietnia, minęło dokładnie 106 lat od zamachu, o którym wiele w podręcznikach nie napisano.

Była godzina 13:30, gdy we Lwowie do pokoju namiestnika wkroczył student III roku filozofii Uniwersytetu Lwowskiego, Mirosław Siczyński. Umówiony na audiencje, ów urodzony w Czerniowcach 21-letni Ukrainiec, dobył rewolwer i oddał cztery strzały w kierunku hrabiego Andrzeja. Śmiertelnie ranny namiestnik miał ponoć jeszcze wyszeptać „telegrafujcie cesarzowi, że byłem jego wiernym sługą”. Natomiast Siczyński po wyprowadzeniu go przez ochronę na korytarz, rzekł do czekających na posłuchanie ukraińskich chłopów „to za waszą krzywdę, za wybory”. Wybory do sejmu krajowego, przed którymi Potocki starał się nawiązać współpracę z opozycją ukraińską. Porozumienie w sprawie przyszłej obsady stanowisk zostało jednak przekreślone na skutek sprzeciwu członków obozu politycznego Potockiego. Napięcie narastało, dochodziło do prowokacji. Zamach miał być wyrazem sprzeciwu ludu ukraińskiego, realizującego swoje narodowe aspiracje.

Mirosław Siczyński, zdjęcie z 1909 r.


Ciekawe są dalsze losy zamachowca. Ów filozoficznie ukształtowany młodzieniec otrzymał oczywiście karę śmierci. Lecz – lewicowe nastroje panoszyły się już wtedy w Galicji – ze względu na obawę przed zamieszkami, zamieniono karę na 20 lat. Szybko jednak zbiegł (może ktoś mu w tym pomógł?) do Szwecji, a w 1914 r. przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Tam zaś rozpoczął ekhm… „karierę” polityczną. 

Warto poczytać więcej o karierze hrabiego, jego pasji do kolekcjonowania dzieł sztuki oraz działalności gospodarczej. A najlepszym miejscem na tego typu refleksje są oczywiście podkrakowskie Krzeszowice. Tam hrabia urodził się, i tam w kościele św. Marcina został pochowany w rodzinnym grobowcu. 

Kościół św. Marcina w Krzeszowicach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz