Franciszek Józef

Franciszek Józef

sobota, 23 sierpnia 2014

Kraśnik - zapomniany bój Polaków



Słyszeliście kiedyś o bitwie pod Kraśnikiem? Czy Polacy brali w niej udział? Jak do niej doszło i jakim wynikiem się zakończyła? Wreszcie dlaczego większość Polaków na pierwsze z powyższych pytań odpowie „nie”? Mija dokładnie sto lat od rozpoczęcia boju dwóch armii – austro-węgierskiej oraz rosyjskiej – na polach południowej Lubelszczyzny. Zapraszam do lektury artykułu poświęconego batalii, w której wzięło udział kilkanaście tysięcy Polaków.

1. SYTUACJA STRATEGICZNA NA FRONCIE WSCHODNIM


Do bitwy pod Kraśnikiem doszło w dniach 23-25 sierpnia. Było to pierwsze większe starcie wojsk austro-węgierskich z rosyjskimi. Przebieg granic obu zwaśnionych bloków – trójporozumienia i trójprzymierza – zdawał się być korzystny dla naddunajskiej monarchii. Królestwo Polskie było flankowane z obu stron – od północy przez Prusy a od południa przez Austro-Węgry. Zdając sobie sprawę z tego śmiercionośnego położenia i nie chcąc narażać swoich armii na niepotrzebne straty, Rosjanie ewakuowali niemal całkowicie tereny Królestwa. Legiony Piłsudskiego, pruski landszturm z Grupy Woyrsha oraz austriacka kawaleria wkraczała na pozbawiony wojsk wroga teren. Prawdziwym wyzwaniem dla austriackiego szefa sztabu Conrada von Hotzendorfa miał być dopiero atak na tereny położone między Wisłą a Bugiem czyli Lubelszczyznę. Atak ten miał uprzedzić przygotowane natarcie Rosjan, którzy według Austriaków byli dopiero w trakcie mobilizacji. W śmiałych planach kierującego z Przemyśla wojną Hotzendorfa, zabrakło jednak cierpliwości. Atak lewego skrzydła rozpoczął się nim centrum i skrzydło prawe silnie osiadło na wyznaczonych pozycjach. Dość powiedzieć, że mająca bronić Galicji Wschodniej i Bukowiny 3 armia generała Brudermanna i Grupa Kovassa były stosunkowo słabe a z Serbii wciąż nie dotarła 2 armia. Naprzeciw tym siłom (dwóch armii mających atakować Lubelszczyznę i Zamojszczyznę oraz jednej armii i wydzieloną grupą broniących Galicji Wschodniej) Rosjanie koncentrowali łącznie pięć armii. Dwie z nich – 4 oraz 5 – znalazły się na osi austriackiego natarcia, kolejne dwie przewidziano rzucić na Galicję Wschodnią, ostatnia (skromna 7 armia) miała obserwować ruchy neutralnych póki co Rumunów. 

W tym samym czasie Rosjanie zaangażowali swoje dwie armie – 1 oraz 2 w walkach w Prusach Wschodnich. Podczas gdy na południu rozpoczynała się ofensywa austriacka, spanikowany dowódca 8 armii niemieckiej von Gaffron wydał rozkaz odwrotu za linię Wisły.  Nim jednak padły pierwsze strzały pod Kraśnikiem, w Malborku pojawili się nowi wodzowie osamotnionej armii niemieckiej – Hindenburg & Ludendorff. W ciągu kilku dni ów duet całkowicie zniszczył jedną z rosyjskich armii. Podczas gdy Polacy na swoich bagnetach pędzili Rosjan w kierunku Lublina po zwycięstwie pod Kraśnikiem, nieopodal Olsztyna i Nidzicy Hindenburg zamykał pierścień okrążenia z rosyjską 2 armią Samsonowa. Rosjanie ponieśli dwie olbrzymie porażki na przestrzeni kilku dni.

Bator J., Wojna Galicyjska, Kraków, 2008, s. 59

2. PRZYGOTOWANIA DO BITWY (Z UDZIAŁEM POLAKÓW!)

Druga dekada sierpnia 1914 roku upłynęła żołnierzom Najjaśniejszego Pana na zwiedzaniu swojego pięknego kraju. Oczywiście nikt nie wykupił dla nich wycieczki krajoznawczej w celu podbudowania morale. To było przecież wyśmienite. Wzgórza, lasy i rzeki – głównie Galicji – cesarsko-królewscy żołnierze oglądali z wagonów, które wiozły ich z macierzystych okręgów na miejsce koncentracji. Nim masy piechoty miały zostać skoncentrowane nad granicą z Imperium Rosyjskim – co miało nastąpić tuż przed 20 sierpniem – dowódcy austriaccy próbowali rozpoznać zamiary i siły przeciwnika. Wytypowane do tego zadania aeroplany okazały się zawodne. Trzeba było sięgnąć po sprawdzone metody zwiadu – rajd kawaleryjski. 



Ilustrowany Kurier Codzienny, 23 VIII 1914 r.
15 sierpnia granice w rejonie środkowej i wschodniej Galicji przekroczyły austriackie dywizje kawalerii. Jedna z nich – 1 dywizja kawalerii – zapędziła się aż do Kamieńca Podolskiego.  Niestety ogólny wynik tej śmiałej operacji, jakim było wysłanie tysięcy kawalerzystów na teren przyszłej walki, nie były zadowalające. Nie tylko niespodziewany opór carskich sołdatów oraz kontruderzenia jazdy kozackiej wykluczyły zebranie solidnych informacji, ale i kilkudniowe utarczki znacznie osłabiły stan austriackiej kawalerii. Zmęczona nie była w stanie w przeciągu następnych kilku dni aktywnie wesprzeć głównego uderzenia. Z drugiej strony starano się powstrzymywać wypady Kozaków an tereny Galicji, które miały nie tylko zasięgnąć języka, ale i sparaliżować mobilizację a także solidnie nastraszyć przygraniczną ludność cywilną. Prasa galicyjska – Ilustrowany Kurier Codzienny oraz Czas – wielokrotnie w tych dniach opisywały przebieg przygranicznych utarczek. 

Co więcej w jednym z sierpniowych numerów pojawił się duży, popularyzatorski, a na pewno odpowiadający zapotrzebowaniu czytelników, tekst poświęcony wojsku kozackiemu. 

Ilustrowany Kurier Codzienny, 19 VIII 1914 r.

Czas, 22 VIII 1914 r.
Do jakichś walk kawaleryjskich miało dojść 19 sierpnia właśnie pod Kraśnikiem. O obecności dwóch dywizji jazdy i jednej dywizji piechoty (sic!) informuje komendant Twierdzy Dęblin, Polak Eugeniusz de Henning-Michaelis.

W takich warunkach przygotowano uderzenie, które miało nie tylko zaskoczyć Rosjan, ale wprost wyprzedzić ich planowaną ofensywę. Właśnie pod taką nazwą – ofensywą wyprzedzającą – znana jest szerzej operacja, której kulminacyjne starcia stoczono pod Kraśnikiem i Komarowem w sierpniu i wrześniu 1914 roku. Do zadania wyznaczono dwie armie – 1 oraz 4. Nas interesuje w tym miejscu ta pierwsza – w obu znaczeniach. Na jej czele został postawiony wraz z wybuchem wojny 60 letni generał kawalerii, pochodzący z włoskiej części monarchii, Viktor Dankl. Armia ta koncentrowała się w sierpniu między Tarnobrzegiem i Jarosławiem, osłonięta widłami Wisły i Sanu.  Zadaniem tej armii było opanowanie Lublina. Na prawo od 1 armii miała nacierać 4 armia gen. Auffenberga, natomiast lewą flankę tego zgrupowania, u zbiegu Sanu do Wisły, stanowiła słaba liczebnie grupa Kummera, osłaniająca całą ofensywę. 

Czas, 26 VIII 1914 r.

Viktor Dankl
 Dankl miał do dyspozycji trzy korpusy – I krakowski złożony głownie z Polaków, V pożoński z dominującym akcentem węgierskim oraz X przemyski o mieszanym polsko-ukraińskim składzie. Rosjan mieli więc zwyciężać poddani cesarza, żywo zainteresowani odsunięciem carskiej nawałnicy. Korpus krakowski do boju prowadził generał kawalerii Karol von Kirchbach (kolejny jeździec w naszej pierwszej armii). Korpus krakowski składał się z dwóch dywizji, każda przynajmniej teoretycznie liczyć powinna ok. 12 tysięcy żołnierzy. Była to 5 dywizja piechoty (Infanteriedivision, dalej ID) oraz 46 dywizja obrony krajowej (Landwehrinfanteriedivision, dalej LwID). Już podczas bitwy pod władze korpusu dostała się znajdująca się do tej pory bezpośrednio pod kontrolą dowódcy armii, 12 dywizja piechoty, złożona prawie w całości z galicyjskich pułków. Ale jakich pułków! W tych dniach puszcze solską przemierzali wadowiczanie z 56 IR z polakiem na czele Antonim Madziarą, Czesi i Polacy z Cieszyna służący w 100 IR, górale Stanisława Puchalskiego z 20 IR oraz tarnowianie Juliusza Bijaka z 57 IR.
 
W tym czasie ostatnie przygotowania przed bojem nadzorował Karl Scotti, dowódca 5 dywizji piechoty. Jego dywizja złożona z dwóch brygad (9 oraz 10) składała się z 4 pułków piechoty. Wśród nich obok czesko-niemieckich regimentów (54 IR, 93 IR oraz 1 IR) wchodził kolejny z galicyjskich pułków piechoty – nasza trzynastka. „Krakowskie Dzieci” wiódł wtedy do boju Józef Krasser, jeśli wierzyć Emilowi Kwaśnemu, ukochany pułkownik krakowskich rozrabiaków. Tak więc ok. 25 % składu dywizji stanowili Polacy. Natomiast w sąsiedniej 46 dywizji landwery służył kolejny krakowski oddział – szesnasty pułk obrony krajowej (16 LwIR). W pierwszych dniach wojny mieszkańcy Starego Miasta, Kazimierza, miasta Podgórza, przedmieść na Zwierzyńcu i Dębnikach a także chłopi z podkrakowskiego Kurdwanowa, Bieżanowa czy Skawiny w mundurach z wyłogami koloru rosenroth (13 IR) oraz zielonego (16 LwIR) zostali rzuceni na piaszczyste przedpola Kraśnika a następnie Lublina. 

Na 14 batalionów piechoty 5 dywizji piechoty, aż 4 stanowili Polacy z trzynastki. Biorąc pod uwagę sąsiednie dywizje – 12 ID oraz 46 LwID – cały I korpus składał się pod koniec bitwy z 42 batalionów piechoty. Przynajmniej 22 były prawie całkowicie polskie. Ponad połowa walczących żołnierzy I korpusu uważała się za Polaków. Jeśli doliczymy do tego galicyjskie regimenty z X przemyskiego korpusu okaże się, że cała 1 armia Viktora Dankla składała się z ok. 1/3 Polaków. W bitwie tej byliśmy więc nacją dominującą. 

Nieco naiwnie moment spotkania się żołnierzy galicyjskich pułków opisał autor broszurki Nasi pod Kraśnikiem:

„Naokoło budynku stacyjnego roiło się tymczasem od żołnierzy z różnych pułków, przeważnie polskich, bo pierwszemu korpusowi krakowskiemu los kazał odnieść pierwsze zwycięstwo nad wrogiem.
Jak Boga mego! — krzyknął Makolągwa, zobaczywszy przed sobą kompanię dwudziestego pułku piechoty, którą prowadził nadporucznik Jerzy Dobrodzicki - Cwancygiery z Matką Boską z nami! To ci będzie łaźnia dla Moskali!
Jak się macie Antki krakowskie ? — odpowiedzieli chórem górale zakopiańscy i sądeccy — Będziemy prać? Co?
To się wie! —odpowiedzieli Antki.
Oficerowie zaczęli parskać ze śmiechu. W tej chwili zjawił się na spienionym koniu przed pułkownikiem Kandlerem, pułkownik 56 pułku wadowicko-myślenickiego, Madziara, w towarzystwie dwóch swoich kapitanów Rylskiego i Kiernika, oddając mu jakieś ważne rozkazy.
[…]
Tymczasem pojawił się pułk pięćdziesiąty szósty. Chłopy zdrowe, jak smoki, o bystrych, przenikliwych oczach. Ustawili karabiny w kozły i czekali dalszych rozkazów, ćmiąc papierosy, bo rozkazy oficerów opiewały na razie na: Spocznij!
Jak Boga mego! — krzyknął Antek Makolągwa z szeregu —to i „Jacki" z nami ?
Mają fają ? — odezwało się z szeregów trzynastki,
Oddaj cara! —odpowiedziała  pięćdziesiątka szóstka.
Rachunki były wyrównane. Na prawo ukazały się różowe wyłogi pięćdziesiątego siódmego pułku tarnowskiego. Postawa oficerów i żołnierzy po prostu wspaniała. Makolągwa znowu nie mógł się oprzeć na ich widok, żeby w ich stronę nie krzyknąć:
Serwus Antki ze Strusiny!
Serwus Antki zwierzynieckie! — huknęli w odpowiedzi Tarnowiacy Krakowiakom.
Idziecie na bal?
Ano juści! Wy też?
A jakże! Nawet z orkiestrą! Artylerya nasza już im tam wygrywa! Tym psiaparom Moskalom!
Będziemy prać?
To się wie, że będziemy! A od czegóż jesteśmy? Myślicie, że jemy chleb komiśny za darmo, tak jak wy ?
Tylko się tak bardzo nie przechwalajcie! Zobaczymy, który pułk się lepiej spisze, nasz, czy wasz.
Rozumie się, że nasz! — rozległo się w trzynastce.
Zobaczymy po pierwszej bitwie!— odpowiedzieli Tarnowiacy.— Tylko się nie pomylcie! — dodali — bo wyłogi mamy podobne!
Już my się tam nie pomylimy!”

Anton Jegorowycz von Salza
Przeciwnikiem Polaków, Czechów, Ślązaków, Niemców, Węgrów i Rusinów z armii Dankla była rosyjska 4 armia Antona Jegorowycza von Salza. Ów 71-letni weteran powstania styczniowego miał ze swoimi trzema korpusami – XIV, XVI oraz Grenadierskim – osłaniać główne natarcie rosyjskiej 3 i 8 armii na Galicję Wschodnią i bronić dostępu do Lublina. Jego prawą flankę stanowiło koryto Wisły, natomiast sąsiadem z lewej był Paweł Plehwe z 5 armią. Co ciekawe obaj dowódcy armii mających stopować austriacka ofensywą zmarli w odstępie miesiąca w 1916 roku. Siły obu stron były teoretycznie wyrównane: 144 bataliony piechoty i 71 szwadronów austriackich przeciwko 104 batalionom piechoty i 100 szwadronom jazdy rosyjskiej. Niedostatek piechoty Rosjanie nadrabiali przewagą w kawalerii – mniej nadwyrężoną dodajmy, biorąc pod uwagę opisane wyżej rajdy zwiadowcze. Obie strony dysponowały po ok. 350 działami i karabinami maszynowymi.




3. BITWA POD KRAŚNIKIEM

Pierwszą przeszkodą na drodze 1 armii była wartka i bagnista dolina Tanwi wraz z okalającą ją puszczą. Rzekę zostawił za sobą Dankl już 21 sierpnia, a jego żołnierze postawili swoje buty (jeszcze niedziurawe) na ziemi Królestwa Polskiego. Dzień 22 sierpnia upłynął armii austro-węgierskiej na odpoczynku i podciąganiu zaopatrzenia, a na pewno także na bezpośrednim rozpoznaniu przyszłego placu boju. Jednak następnego dnia cała armia ruszyła naprzód w kierunku północnym. 

mapa z OULK tom 1



Dzień pierwszy bitwy, 23 sierpnia 1914 roku - niedziela

Jako pierwszy do walki wkroczył korpus krakowski, który pod Zaklikowem związał walką maszerującą z Kraśnika rosyjską 18 dywizję piechoty z XIV korpusu. Korpus krakowski, w tym 13 pułk piechoty, walczył od godziny 9.00 rano aż do zmierzchu. W wyniku walki Rosjanie zostali zmuszeni do odwrotu przez Gościeradów na północ. Pobity XIV korpus uszedł nocą aż pod Kraśnik, gdzie zajął okoliczne wzgórza. 

Między bajki trzeba włożyć wersję bitwy o Zaklików, która przekazał Edmund Bieder w Nasi pod Kraśnikiem. Do wysuniętej placówki 13-go pułku, złożonej z 7 "Staszków" przybiega kilkunastoletni wyrostek z wioski. Lamentuje, że w chałupach Kozacy zaczynają zabawę z ich siostrami i matkami. Krew zalewa "siedmiu wspaniałych", którzy dobiegają do najbliższej stodoły, zza której zaczynają polowanie na harcujących Rosjan.  Po chwili Kozacy zaczynają się organizować i poznawszy liczebną słabość napastników, zamierzają wybić ich do nogi. W tym czasie na odsiecz zuchwalcom przychodzi reszta pułku, nie zważając na ich niesubordynacje i samowolne podjęcie szturmu. Piękne ale mało realne. 

Bitwa pod Kraśnikiem, pocztówka z epoki


Tymczasem 46 dywizja obrony krajowej również nie próżnowała. Oddajmy głos Emilowi Kwaśnemu:
„Kapitan obrony krajowej [zapewne z 16 krakowskiego pułku landwery] ś.p. Cibulka , znajdował się ze swoją kompanią w rezerwie, w lesie. Przed kompanią, o sto kroków naprzód, umieszczony był oddział naszych karabinów maszynowych. Dowódca oddziału dawał kapitanowi jakieś rozpaczliwe znaki. Kapitan sądząc, że wzywa pomocy, posłał mu trzydziestu ludzi z kompani.  Nim przebiegli przestrzeń stu kroków – w oczach całej kompanii padło ich siedemnastu.”
Kwaśny E., 13-ty Pułk. Krakowskie Dzieci na polu chwały, Kraków, 1917, s. 36

pocztówka przedstawiająca bitwę pod Kraśnikiem znaleziona na ebay'u


W tym samym czasie natarcie korpusu krakowskiego wsparła podporządkowana bezpośrednio dowództwu armii 12 „polska” dywizja piechoty, zajmując na lewej flance I korpusu Annopol. 10 dni później w galicyjskiej prasie znajdziemy fragment wspomnień biorącego udział w tym starciu żołnierza wadowickiego 56 pułku piechoty:

"Ogień karabinowy i działowy wyrządził ogromne straty w szeregach Rosjan. Ogień trwał od 8 rano do 7 wieczorem. Rosjanie leżeli okopani, lecz strzelali bardzo źle. Wielu z nich było Polaków, którzy na samo pojawienie się nasze wywieszali białe chorągwie. Żołnierze rosyjscy-Polacy krzyczeli do nas entuzjastycznie: Niech żyje Polska!"
Ilustrowany Kurier Codzienny, 30 VIII 1914 r.

Można więc stwierdzić, że to właśnie 23 sierpnia 1914 roku pomiędzy Annopolem a Zaklikowem, po raz pierwszy od dziesiątków lat stoczono bitwę, w której jedną stronę reprezentowali głównie Polacy.

Tego dnia świetnie poradził sobie również V korpus w centrum armii Dankla. Węgierscy żołnierze zdobyli ważne wzgórze Polichna i oczyścili ulokowane w pobliżu umocnienia rosyjskie. Próba odbicia wzgórza poprowadzona przeważającymi siłami rosyjskimi została zatrzymana przez  kontruderzenie 76 pułku piechoty. Skrajne prawe skrzydło armii – X przemyski korpus również nie napotkał przeciwnika podczas długiego, 30 kilometrowego przemarszu. Nocleg żołnierzy korpusu wypadł na wzgórzach rozciągających się na zachód i wschód od Frampola. W ciągu jednego dnia armia generała Dankla posunęła się więc do ok. 30 km w głąb nieprzyjacielskiego terenu. Armia rozciągnięta była od brzegu Wisły aż po puszcze okalająca Biłgoraj. Naczelne dowództwo ciągle czekało na maszerująca przez świętokrzyskie Grupę Kummer’a, której nakazano przeprawę przez Wisłę pod Sandomierzem i Annopolem. Dzięki temu Austriacy znaleźliby się na skrzydle rosyjskiej 4 armii a tym samym możliwe było zwinięcie jej frontu. 

obóz wojsk austriackich - sierpień 1914 r., www.wielkawojna.az.pl


Poddani Monomacha przeżywali trudne chwile. Walczący tego dnia XIV korpus został nie tylko zmuszony do odwrotu ale i mocno poszatkowany. Natomiast na plac boju ciągle nie przybył w pełni korpus XVI oraz Korpus Grenadierski. Dowódca rosyjskiej 4 armii von Salza postanowił wydać rozkaz całej armii do obrony następnego dnia. Ponadto wzmocnił nadwyrężony XIV korpus jedną brygada wypożyczoną z korpusu XVI zbierającego się w okolicach Bachórza, naprzeciw austro-węgierskiego V korpusu. 


Bitwy kraśnickiej dzień drugi, 24 sierpnia 1914 roku - poniedziałek


Tym razem opis działań zaczniemy od wschodu, gdzie na prawym skrzydle walczył korpus z Przemyśla. Znajdował się on – X korpus - najbardziej na południe i nieco odstawał od frontu pozostałych jednostek 1 armii. 24 dywizja piechoty stojąc na podmokłym terenie rzeki Łady w okolicach Biłgoraja wpadła pod śmiercionośny ogień jednostek Korpusu Grenadierskiego. Po lewej stronie 2 dywizja piechoty powstrzymywała rosyjską 41 dywizję przed złamaniem frontu. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Pod wieczór Rosjanie postanowili wbić klin pomiędzy dwie, zmęczone całodzienną walką jednostki. Jednak na pomoc piechurom przybyła spieszona 9 dywizja kawalerii, która powstrzymała napór Moskali. Szalę zwycięstwa w tej strefie walk przeważyła jednak zamykająca prawą flankę armii Dankla, 45 dywizja obrony krajowej pod dowództwem generała Ljubicica (który jeszcze nie raz, zwłaszcza w listopadzie i grudniu 1914 roku, będzie ratował monarchię), która otrzymała solidne wsparcie artyleryjskie od sąsiadującej na prawo 4 armii austrowęgierskiej. Pod naporem prawego skrzydła 1 armii, rosyjski Korpus Grenadierski musiał się wycofać, tracą wielu jeńców i 19 dział. Tymczasem w centrum armii Dankla V korpus wdał się w walki z XVI korpusem rosyjskim. Teren orały działy a piaszczyste pola przechodziły z rąk do rąk przez cały dzień. W końcu – dzięki postawie m.in. 37 dywizji Honwedu – zdobyto wschodnie przedpola Kraśnika.  

Choć zmęczeni walką w poprzednim dniu, żołnierze I korpusu od samego rana umacniali swój pozycje. Szybko jednak przeszli do ataku – starsi wiekiem żołnierze z 46 dywizji obrony krajowej ruszyli do szturmu, który zakończył się na południowych rubieżach Kraśnika. Tym samym wzmocnili oni sukces walczącego tuż obok V korpusu. Front 1 armii zatrzymał się na linii rzeki Wyźnicy. Jednakże żołnierze 5 dywizji piechoty, w skład której wchodziły „Staszki”, otrzymały rozkaz dalszego posuwania się na północ. Przekroczyły rzeczkę i wieczorem osiągnęły miasto Urzędów, na północny zachód od Kraśnika. Tego dnia pod kontrolę I korpusu wróciła 12 „polska” dywizja piechoty, która oczekiwała na dalsze rozkazy. Natomiast wzdłuż doliny Wisły posuwała się 3 dywizja kawalerii, która zamykała linię frontu. 

www.kolekcjonerski.com.pl

Informacje o przebiegu walk tego dnia dotarły do głównodowodzącego rosyjską 4 armią dopiero w nocy. Początkowo przerażony - dopiero co ochłonął po meldunkach opisujących starcia z 23 sierpnia – planował generalny odwrót na linie Wilkołaz-Bychawa-Krzczonów. Jednakże Austriacy nie nacierali dalej, byli równie wyczerpani już dwudniowym bojem. Setki tysięcy żołnierzy obu stron czekały kolejnego świtu wokół Kraśnika. Jednakże na wieść o niepowodzeniach von Salzy pod Kraśnikiem, Stawka postanowiła zmienić front sąsiadującej od wschodu 5 armii rosyjskiej. Jej dywizje, stojące naprzeciw austro-węgierskiej 4 armii zaczęły obracać się w kierunku zachodnim, tak by zabezpieczyć się przed ewentualna próbą zwinięcia frontu przez tryumfująca właśnie armię Dankla. 

Dzień trzeci pod Kraśnikiem, 25 sierpnia 1914 roku - wtorek

We wtorek żołnierzom Najjaśniejszego Pana przyszło już tylko na włąsne oczy oglądać ślady świadczące o rozmiarze zwycięstwa. Viktor Dankl nie był jednak tak wielkim optymistą jakim mógłby być. Rozkazał utrzymać pozycje prawemu skrzydłu (osłabionemu dzień wcześniej walkami z grenadierami) a kontynuować natarcie na północ siłami tylko I korpusu. Choć marsz opóźnił się o kilka godzin, szybko okazało się, że Austriacy nie trafią na żaden opór. Do wieczora nikt już nie miał wątpliwości, że żołnierze carscy znajdują się w generalnym odwrocie na Lublin. Świadczyły o tym porozrzucana po drodze broń i oporządzenie. Choć siły obu stron były mniej więcej wyrównane armia austriacka odniosła wielkie zwycięstwo, okupione jednak olbrzymi stratami – wielu żołnierzy było ciężko rannych. Pierwsza zapowiedź 4 krwawych lat wojny. Rosjanie ponadto stracili 6000 jeńców i 28 dział. 

Przez wszystkie trzy dni bitwy dowodów męstwa dostarczała także austriacka i węgierska kawaleria, którą upamiętniły liczne pocztówki.

www.wielkawojna.az.pl

www.wielkawojna.az.pl

www.wielkawojna.az.pl

www.wielkawojna.az.pl
 Często przedstawianym motywem był epizod szarży węgierskich Huzarów na rosyjskie armaty (skąd my to znamy?)

www.ak-ansichtskarten.de/bilder


Można mieć w sumie żal, że Rosjanie nie postanowili bronić się jeszcze dzień dłużej lub nawet, że 24 sierpnia poddani Franciszka Józefa walczyli aż tak wytrwale. Co by się stało gdyby  25 sierpnia front ciągle kostniał pod Kraśnikiem? Być może zrealizowałby się plan naczelnego dowództwa. Grupa Kummera wraz z lewoskrzydłową 3 dywizją kawalerii zaczęła by „rollowanie” armii von Salzy. Na pewno nie skończyłoby się tylko na 6000 jeńcach. Nie znamy niestety strat jakie poniósł Dankl a zwłaszcza jego korpus krakowski z trzynastką na czele. Bitwa była jednak niezmiernie krwawa, potwierdzają to wszystkie relacje oraz… kult jakim byłą otaczana w Galicji do końca wojny.

Nieco inny obraz bitwy - mniej dramatyczny dla Rosjan - zostawił wspomniany już Henning-Michaels, który stacjonował kilkadzieisąt kilometrów dalej na północ, w twierdzy iwanogrodzkiej:

"W parę dni później [po 19 sierpnia] przeprawiły się przez San i Tanin [Tanew] duże siły austriackie, natarły na 4 armię i odrzuciły ją nieco na północ; jednocześnie ukazała się duża kolumna austriacka, dążąca wzdłuż Wisły na Annopol, ruch jej zagrażał prawemu skrzydłu 4 armii, zmusił ją do odsunięcia go w tył, największy nacisk był na Opole i Chodel."

Jeszcze inaczej walki pod Kraśnikiem zapamiętał... Wincenty Witos. W swoich wspomnieniach zanotował:

"Ten gorący i ogólny zapał został wnet, choć w małej mierze, ostudzony, gdy zaczęto zabierać chłopom ostatnie lub świeżo zakupione konie i bydło, kiedy zarządzono nowe powołania, a pocztą pantoflową nadeszły wiadomości z frontu o formalnych rzeziach, jakich w okolicach Kraśnika dokonali Moskale na nieopatrznie prowadzonej armii austriackiej.Na wsi zaczął się lament, bo akuratnie pod Kraśnik poszli żołnierze z naszych okolic [Wierzchosławice k. Tarnowa czyli żołnierze z 57 IR]. Potwierdzenie tych strasznych wiadomości przyszło też w listach przez żołnierzy pisanych i gęsto przez cenzurę pokreślonych. Z niektórych można się było dowiedzieć, że z pułków i oddziałów pozostało przy życiu po kilku lub kilkunastu żołnierzy. Reszta zaległa na wieki pola, lub dostała się do niewoli rosyjskiej."

Tymczasem do Krakowa zaczęli napływać ranni oraz pierwsi jeńcy:

„Kraków, sierpień: Dla ilustracji notuję co opowiadają jeńcy rosyjscy. Jest ich tu kilkuset spod Kraśnika, prawie sami Polacy, którzy sami się poddali. Mówią, że oficerowie więcej boją się ich jak Austriaków i Polaków, ślą zawsze na pierwszy ogień i stąd ich najwięcej pada. Moskale idący za nimi strzelają do nich, gdyby któryś nie strzelił do Austriaków. Polacy nie chcą się bić z Austriakami; z Prusakami by się bili, „ale tu cesarz dobry”. Kiedy z ich rotą było źle, kapitan ich uciekł pierwszy – więc poddali się i są bardzo zadowoleni.”
Dąbrowski J., Dziennik 1914-1918, Kraków, 1977, s. 36

To bardzo ciekawy epizod bitwy. Masowe dezercje Polaków - poddanych cara - na stronę austriackich. W źródłach znajdziemy wiele podobnych wspomnień i opowiastek.

W innej relacji rosyjski oficer-jeniec pyta:

„ Coście wy za ludzie? Myśmy wszystkie wasze zamiary widzieli i obliczyliśmy przeciwakcję z cała dokładnością, ale przeliczyliśmy się z waszym przerażającym męstwem i pogardą śmierci. Świat nie słyszał, żeby w otwartym polu jeden korpus takim strasznym impetem i bez wytchnienia gnał nasze doborowe cztery i pół korpusy – jak zające.”
Kwaśny E., 13-ty Pułk… s. 37

Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 VIII 1914 r.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 VIII 1914 r.



Pierwsze informacje o bitwie dotarły do czytelników prasy już  podczas drugiego dnia walki - 24 sierpnia. To fascynujące zajęcie, teraz, po stu latach odszyfrowywać nastroje pierwszych czytelników krakowskiej prasy. Ponadto z uśmiechem na twarzy obserwujemy jak z dnia na dzień - a  w przypadku wydawanego trzy a nawet cztery - razy dziennie Czasu - zmieniała się narracja, a przede wszystkim statystyki bitwy pod Kraśnikiem. 

Czas, 25 VIII 1914 r.

Ilustrowany Kurier Codzienny, 26 VIII 1914 r.

Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 VIII 1914 r.
Zwycięstwo szybko zaczęło żyć własnym życiem w całej monarchii oraz na dworach zaprzyjaźnionych państw. 
Ilustrowany Kurier Codzienny, 28 VIII 1914 r.

Pocztówka z telegramem informującym o zwycięstwie pod Kraśnikiem, grafika ze strony www.wielkawojna.az.pl
Czas, 27 VIII 1914 r.


4. ZNACZENIE BITWY

Jeńcy, armaty, sztandary i inne trofea to tylko jeden wymiar zwycięstwa. W pierwszych dniach wojny tak wspaniałe zwycięstwo musiało być dla wojskowych a przede wszystkim cywilów wróżebnym znakiem na przyszłość. Kraśnik rozpalił ducha bojowego w sercach walczących, dla których był to przecież zupełny chrzest bojowy. Zwycięstwo otwierało też Danklowi drogę na Lublin, a w dalszej perspektywie całkowite oczyszczenie Królestwa Polskiego z wojsk carskich. W końcu zwycięstwo kraśnickie – ale i niepokojące sygnały z Galicji Wschodniej – było impulsem dla Hotzendorfa, który wydał rozkaz austriackiej 5 armii Auffenberga do rozpoczęcia kolejnej ofensywy, tym razem wymierzonej w Chełm i stojącej w tym rejonie rosyjską 4 armię. Kilka dni po Kraśniku, świat obiegła informacja o kolejne wiktorii – tym razem Rosjanie zostali – na podręcznikowy wzór Hannibala – otoczeni pod Komarowem. Rosyjski generał Plehwe tylko dzięki własnemu opanowaniu cudem wyprowadził z zamykających się kleszczy pobitą armię. Rosji oszczędzono drugiego Tannenebergu. 

W tym samym czasie – na przełomie sierpnia i września – Viktor Dankl i jego Polacy z 1 armii kontynuowali ofensywę na północ, osiągając przedpola Lublina (bitwa pod Krasnymstawem). Pomiędzy rosyjskimi armiami – 4 i 5 – utworzyła się luka, przez którą można było wykonać natarcie na Wołyń. Niestety o dalszych losach ofensywy wyprzedzającej zadecydowały wypadki rozgrywające się w Galicji Wschodniej. Tam pod koniec sierpnia wyraźną przewagę w walkach osiągnęli Rosjanie. Ostatecznie po bitwie pod Lwowem ( lub nad Złotą i Gniłą Lipą) 2 września wydano rozkaz opuszczenia stolicy Galicji. Dzień później do miasta wkroczyły pierwsze formacje rosyjskie. W takich warunkach ofensywa Dankla i Auffenberga przestała mieć pewne podstawy. W każdej chwili żołnierze pod Lublinem i Zamościem mogli zostać odcięci od zaplecza. Co więcej w pierwszej dekadzie września podczas drugiej bitwy lwowskiej (Auffenberg starał się od północnego zachodu oskrzydlić miasto) Rosjanie wzmocnili nacisk na armię Dankla. Ponadto również na lewym brzegu Wisły pojawiła się rosyjska kawaleria. 1 armii groziło oskrzydlenie, a nawet otoczenie. W takie sytuacji 9 września trzy korpusy tejże armii opuściły tereny Królestwa Polskiego, pozostawiając za sobą pobojowisko pełne polskiej krwi. Z racji letnich upałów obrona na wyschniętej, granicznej rzece Tanwi nie była możliwa. 12 września zajęto więc pozycje na lewym brzegu Sanu pomiędzy jego ujściem do Wisły a Jarosławiem. Walki 1 armii na Lubelszczyźnie trwały więc tylko 3 tygodnie. Ofensywa wyprzedzająca zakończyła się więc niepowodzeniem. Rosjanie przekonali się jednak, że walka z wieloetniczną armią austro-węgierska nie będzie wcale prostsza od bojów z Prusakami. 

Bator J., Wojna Galicyjska, Kraków, 2008, s.71
 Bitwa pod Kraśnikiem przyniosła też zaszczyty i kary dla głównych person tego trzydniowego dramatu. Autor zwycięstwa Viktor Dankl otrzymał od cesarza zaszczytny tytuł von Kraśnik. Natomiast pokonany generał Salza został zastąpiony na stanowisku wodza 4 armii przez generała Ewerta, który w listopadzie i grudniu będzie bił się w okolicach Częstochowy. 


5. KRAŚNIK W PAMIĘCI POLAKÓW


To bardzo przykry fragment tego artykułu. Pamięć o bitwie pod Kraśnikiem nie przetrwała próby czasu. Szerszemu gronu Polaków – nawet tych, dla których historia jest bliska – Kraśnik nie kojarzy się z historią wielkiej wojny, a już na pewno nie z heroicznym bojem galicyjskich regimentów. Skutecznie dwudziestolecie międzywojenne wyparło z tradycji batalie Polaków w mundurach hechtgrau. Po 1945 roku nikomu już nie chciało się wracać pamięcią do tradycji Galizisches Infanterieregiment.. III Rzeczypospolita nic w tej materii nie zmieniła – Legionomania trwa dalej w najlepsze. Tymczasem jeszcze podczas wojny, przypomnijmy wojny, która według współczesnych opracowań upływała Polskim cywilom pod znakiem marzeń o niepodległości i upadku Habsburgów, powstały dwie wyjątkowe przyjemne powiastki-wspomnienia. Pierwsza to wielokrotnie na blogu przytaczany już 13-ty Pułk. "Krakowskie Dzieci" na polu chwały z 1917 roku, gdzie króciutki rozdział poświecono oczywiście bojom pod Kraśnikiem. Rok wcześniej wydano Nasi pod Kraśnikiem, gdzie autor opisuje pożegnanie krakowskiego pułku na Rynku Głównym i dworcu, a następnie podróż pociągiem na wschód. Ostatnie kilkadziesiąt stron to scenki z walk pod Zaklikowem i samym Kraśnikiem. Co łączy obie publikacje? Przede wszystkim to kogo autor ma na myśli pisząc „nasi”. Przypomnijmy, że książki wydano w Krakowie – ostoi polskiej myśli niepodległościowej. „Nasi” to żołnierze galicyjskich regimentów piechoty. Ponadto w obu przypadkach autorów poniosła samochwalcza fantazja. Gdyby brać na serio opisane wyczyny trzynastki to same "Staszki" wzięłyby do niewoli więcej jeńców niż cała 1 armia. Nie zgadzają się proporcje i rozmiary zwycięstwa. Ale dla nas te informacje są ważne z innego powodu. Ktoś chciał by czyny Polaków w austriackich mundurach były szeroko znane. Nie wstydził się udziału w bitwie, wręcz przeciwnie – eksponował znaczenie Polaków. Można zapytać „i komu to przeszkadzało?”

O Kraśniku kilka lat temu przypomniała gra planszowa wydawnictwa Taktyka i Strategia. Opinie o tej olbrzymiej produkcji są różne, na forach internetowych można znaleźć sporo krytyki – głównie pod adresem jej monotonności i czasochłonności. Sam planuję dopiero zagrać – przesyłka z grą dotrze do mnie dopiero w przyszłym tygodniu. 


No i na koniec pamięć w regionie, jest czy jej nie ma? Już w 2007 roku pojawiły się plotki o organizacji rekonstrukcji historycznej w okolicach Kraśnika. Sprawa chyba nie miała swojego urzeczywistnienia. Byłoby jednak czymś dziwnym, by w tym rocznicowym 2014 roku władze miasta czy powiatu – tuż przed wyborami samorządowymi – nie spróbowały po raz kolejny. I niemal od roku słyszę już o przygotowaniach do inscenizacji. Pewnych enigmatycznych informacji o rekonstrukcji dostarcza fanpage Wydarzenie historyczne „Bitwa pod Krasnikiem”. Na kilka wysłanych zapytań – w końcu reprezentuję oddział aktywnie walczący pod Kraśnikiem – otrzymałem przygnębiającą odpowiedź:

Witam, Informujemy, że mamy już grupę rekonstrukcyjną , która przedstawi inscenizację "Bitwy pod Kraśnikiem"



I to wszystko. Czekam więc z żalem do 6 września, kiedy to w Skorczycach (gm. Urzedów) odbędzie się owa tajemnicza impreza. Organizatorzy chwalą się prawie 50-tysięcznym budżetem. Zobaczymy co im z tego wyjdzie. 

Bitwa pod Kraśnikiem była pierwszą dużą batalią, która zaangażowała armie austro-węgierską. Znamienne, że w tych trzydniowych zapasach od razu wzięli udział Polacy z najlepszych galicyjskich regimentów. 

BIBLIOGRAFIA:


  • Österreich-Ungarns letzter Krieg 1914 - 1918, T. 1
  • Kwaśny E., 13-ty Pułk. "Krakowskie Dzieci" na polu chwały, Kraków, 1917
  • Bieder E., Nasi pod Kraśnikiem, Kraków, 1916
  • Dąbrowski J., Dziennik 1914-1918, Kraków, 1977
  • Henning-Michaelis E.,  Burza dziejowa - pamiętnik z wojny światowej, 1914-1917, T. 1, Warszawa, 1928
  • Witos W.,  Moje wspomnienia, tom 1, Warszawa, 1988
  • Bator J., Wona Galicyjska, Kraków, 2008
  • Izdebski E., Bitwa pod Zamościem 26 - 27 sierpnia 1914 r., Bellona. T. XXXIII, maj - czerwiec 1929 r.
  • Izdebski E., Dowodzenie 4-tą Armją Austro - Węgierską w bitwie pod Komarowem w 1914 r., Bellona. T. XXXV, styczeń - luty 1930 r.
  • Czas
  • Ilustrowany Kurier Codzienny


ŁUKASZ WRONA