Franciszek Józef

Franciszek Józef

piątek, 29 listopada 2013

Za mundurem dzieci sznurem.

Chwila oddechu od okropności wojny. Zostawiamy na moment maczugi, a także przygotowywane przez nas wpisy o heroicznych czynach kolejnych C.K. żołnierzy. Tym razem dzieci. I to dzieci na specyficznych, wojennych pocztówkach i zdjęciach. Dzieci w wojennej konwencji, przebrane i ucharakteryzowane na żołnierzy i tęskniące za nimi żony. Dla nas - ludzi XXI wieku i względnego pokoju w Europie - pomysł wydaje się co najmniej kuriozalny. Co chcieli przez to powiedzieć nasi dziadkowie? Czemu w okropności wojny chcieli wmieszać jeszcze dodatkowo maluczkich? A może to forma infantylizacji konfliktu, tak by nie odstraszać potencjalnych poborowych i uspokoić pozostawione w domu kobiety? Albo miały podnosić na duchu gnijących w okopach ojców? Może macie jakieś pomysły? Zostawcie je w komentarzach!


Najpierw kilka widokówek z kręgu państw centralnych:

Austro-Węgry





Niemcy




i wspólne, razem z Turcją




A na koniec widokówka mniej wariacka - z iście naddunajskim patosem:

A teraz odpowiedź Ententy, która również sięgnęła po arsenał młodych gniewnych:

Francja



Graine de Poilu - tu już autorzy poszaleli z bezpośredniością. Wiemy, iż "Poilu" to brodacz czyli francuski żołnierz doby I wojny, a francuskie graine to nasienie.


Wielka Brytania



 Widać, że Ententa prześcigała się w zawodach sikania do pikenhauby.


Dobra Brytyjko, maszeruj w ślady ojca.

Rosja


Powyższy Kozak to mój faworyt w kategorii "Pieluszki na wojnie".

I na sam koniec znów wspólne, rzecz można familijne widoczki:



wtorek, 26 listopada 2013

Okopowe pałowanie Cz. 1



Wojna na wschodzie wydaje nam się inna niż ta znana z frontu zachodniego. Masy kawalerii, rajdy Kozaków, błyskawiczne manewry. Po części tak. W 1914 r. żołnierze C.K. i carscy mieli na swoich „licznikach” zdecydowanie więcej przebytych kilometrów niż ich koledzy w Belgii i Francji. Jednakże i u nas, w Galicji czy w Kongresówce zdarzało się, że walki przybierały formę wojny pozycyjnej, zwłaszcza w kolejnych latach wojny. Obrona, zdobywanie czy kontratakowanie kolejnych linii okopów była tym samym chlebem powszednim dla wojsk cesarsko-królewskich. Dlatego też i myśl techniczna, a zwłaszcza ekwipunek bojowy dostosowywał się do potrzeb tej specyficznej wojny. Zwłaszcza wyposażenie żołnierzy austriackich na froncie włoskim przypominało to znane z okopów w Szampanii czy Flandrii. Wyjątkowym i strasznym przedmiotem używanym przez armie podczas I wojny światowej były maczugi czy raczej pałki okopowe. Właśnie im poświęcony jest ten wpis. Gdyby ktoś sto lat temu wszedł do austriackiego okopu gdzieś w Dolomitach czy nad rzeką Isonzo, mógłby powiedzieć, że to nie wiek XX ale husyckie wojowanie z piętnastego stulecia. Tak więc piechurzy w 1916 r. sięgali po sprawdzone, lecz nieużywane od stuleci narzędzia śmierci i ochrony – hełmy, zbroje czy właśnie okute żelastwem pałki. 

Pałki używane były podczas szturmów, ale jeszcze przydatniejsze okazywały się podczas rajdów czy niewielkich wypadów do nieprzyjacielskich okopów. Organizowano je by zdobyć jeńców, przydatnych przy planowaniu większego ataku, zniszczyć wybrany obiekt czy po prostu by nie dać chwili wytchnienia nieprzyjacielowi. W tego typu nocnych atakach, krótka a przede wszystkim cicha broń była najskuteczniejsza. Pałki obok noży okopowych i rewolwerów, były szczególnie popularne w armii austro-węgierskiej. Wiele z nich to samoróbki, efekt kreatywności żołnierzy i długich godzin oczekiwań na atak. Rozmiar i ich konstrukcja była różna – sięgano po rozwiązania sprawdzone w wiekach średnich ale również eksperymentowano, korzystając z nowoczesnych materiałów. 

średniowieczna broń obuchowa


Poniżej wybór zdjęć zachowanych egzemplarzy pałek, a także żołnierzy dzierżących te potworne morgensterny - gwiazdy poranne. 



Widzimy na tym jednym zdjęciu cały arsenał C.K. pałeczek. Archeolog mógłby stworzyć niezłą typologię. Ponadto stojący jegomość po prawej stronie trzyma za pasem zapasową broń - zgrabną siekierkę. A więc:

 1. Maczuga typu "Elastyczna sprężyna"



 2. Maczuga typu klasycznego


 3. Maczuga typu "Udaję granat trzonkowy"


4. Maczuga typu łańcuszek




I kolejni żołnierze...

Te prosiaczki lubują się jak widać w czymś większym:


5. Maczuga typu "Uruk-hai"



A tutaj włoska prasa donosi o austriackich przygotowaniach do walki na maczugi.




A tutaj jeszcze pamiątkowe blaszki, upamiętniające walkę na...maczugi (?).






 A teraz profesjonalna klasyfikacja maczug okopowych:



Ps. Sporo zdjęć pochodzi z forum http://www.worldwarforum.net/forum/mazze-ferrate-austro-ungariche-vt1802-23.html, gdzie można obejrzeć więcej maczug.

C.D.N.

czwartek, 21 listopada 2013

Niedoszły samobójca



Maj roku 1915

Na wojnę trafia 20 letni Stefan Kapusta, który już przedstawił nam się w poprzednim wpisie, jako człowiek pracowity i uczciwy. Wcielony do 8 kompanii II batalionu 13 pułku piechoty dociera koleją na front karpacki w okolice Zielonej, gdzie walczą również polscy Legioniści. Poborowi z podkrakowskich wsi czekają na swój chrzest ogniowy, który jest jednak poprzedzony utyskiwaniami na fatalne zaopatrzenie:

„Tu zaczął dokuczać głód, brak chleba, dawali po garści okruchów na dobę na żołnierza i to spleśniałych, prawie że proch nie chleb, brak tytoniu, po 1 papierosie na dzień, menaż sama woda, gdzieś tam pływał w zupie jakiś ziemniak i jakaś cząsteczka mięsa rozgotowana, to ci co wydawali zawsze zasięgali chochlą głębiej dla swego znajomego starego żołnierza lub podoficera, a nowo przydzielony do kompanii dostał wody, no i 1 litra kawy na cały dzień, to było wszystko.”

Tymczasem wojna staje się dla młodego Stefana nie tylko uciążliwa i męcząca, ale i straszna. Już w pierwszych dniach służby przeżywa poważne rozterki. Na szczęście opatrzność czuwała.

„Dnia 31 maja po południu byłem w pierwszym natarciu na pozycje Rosjan na górę, która zajmowali, a  która zalesiona grubymi drzewami szpilkowymi. Od nieprzyjaciela dostaliśmy silny ogień karabinowy i artylerii. Słyszałem pierwszy raz świst kul i wybuchy granatów oraz szrapneli co mię nabawiło strachu.

Obok mnie w linii tyralierskiej był kolega Krasny ze Skotnik, który powstał i wychylił się za drzewa pokazując mi, że tam na przodzie widać ruskich żołnierzy bym się popatrzył. Ja mu odpowiedział, że mam czas ich jeszcze widzieć, a tu jest niebezpiecznie. Wte razy nadleciała kula karabinowa trafiając Krasnego w samo czoło, ten padł twarzą na ziemię, brocząc krwią z rany od kuli oraz z nosa i ust, przy tym charkając skończył życie. 

Na pozycji


Teraz zobaczyłem jak wygląda wojna. Po niedługiej chwili przyszedł rozkaz do odwrotu na wyjściowe pozycje. Tu nadal ta sama służba w lini i te same warunki bytowania, a to natarcie nieudane i strata kilku ludzi w rannych i zabitych jeszcze bardziej na mnie podziałało. Zrodził się we mnie bunt by tak nie cierpieć i straciłem chęć do życia, pomimo że taki piękny świat, diabeł zaczął mnie kusić by sobie życie odebrać gdy będę stał na posterunku ubezpieczeniowym przed linią frontową. Przygotowałem sobie specjalną kulę oczyszczoną do karabinu i kawałek drewna (patyka) do ściągnięcia noga spustu u karabinu w czasie strzału sobie pod brodę.

Udając się z tym zamiarem na posterunek przed linię jednak w czasie 2 godzin służby zamiaru swego nie wykonałem. Odbywała się we mnie walka duchowa, że na następnej służbie to zrobię, jednak przytem nie poprzestawałem się modlić.

Udając się w następnym razie na posterunek przed linię nastąpiło we mnie przełamanie walki między złym zamiarem, a dobrymi myślami. Przyszły myśli inne do głowy, że tu są na wojnie ojcowie dzieci i starsi odemnie, lecz tak głupio nie myślą, przyszła mi na myśl moja rodzina, moja matka, która mnie kocha i religijnie mnie wychowała, sięgnąłem po bluzę po szkaplerz Matki Boskiej noszony na sobie, po koronkę do Matki Boskiej Szkaplerznej i Niepokalanego Poczęcia otrzymane z rąk mej matki, która to koronkę jedne i drugą mam dotychczas jak świętość największą, ucałowałem to, rozżaliłem się na sobą i westchnąłem sobie: Matko Najświętsza oddal te myśli i pokusy ode mnie, przecież ja jestem Twój. Pokusa pozbawienia się życia ustąpiła odemnie. Kulę i patyk przygotowane do złego zamiaru odrzuciłem  krzaki od siebie.”

Modlący się austriaccy żołnierze


Dzięki temu jeszcze nieraz będziemy mieli okazję oddać głos bohaterowi z Wołowic, i posłuchać historii o "Krakowskich Dzieciach".

wtorek, 19 listopada 2013

Garnizonowe występki - ranking niegrzecznych pułków

Galicja jak długa i szeroka pokryta była na przełomie XIX i XX wieku licznymi miastami garnizonowymi. Stacjonowali w nich żołnierze piechoty, strzelców polowych, ułanów, artylerii oraz artylerii fortecznej. Odsetek żołnierzy w tych miejscowościach jest dziś trudny do wyobrażenia. Tak jak obecnie np. w Krakowie niemal co krok potykamy się o studenta, tak sto lat temu stałym widokiem był szaro-niebieski mundur "Staszka". W kolejnych dekadach, liczba cesarsko-królewskich żołdaków stale rosła. Poniższa tabelka obrazuje liczebność mieszkańców i załóg wybranych galicyjskich miast – zwłaszcza tych najbliżej Krakowa - w 1910 r..

Miejscowość
Liczba mieszkańców (z załogą)
Liczba żołnierzy
Kraków (z powiatem)
174 tys.
12 tys.
Lwów
206 tys.
10 tys.
Przemyśl
54 tys.
9,5 tys.
Rzeszów
23,6 tys.
2,9 tys.
Tarnów
36,7 tys.
1,7 tys.
Nowy Sącz
25 tys.
916
Bochnia
10,9 tys.
765
Wadowice
7,4 tys.
390
Nowy Targ
9,2 tys.
12
 Za Baczkowski M., Pod żółto-czarnymi sztandarami, Kraków, 2004, s. 437-438


Ale nie demografia jest tematem dzisiejszego wpisu. Otóż tak wielka liczba umundurowanych i znudzonych żołnierzy musiała przysparzać mieszkańcom nie tylko okazji do dumnych uroczystości, ale i awantur. A awantury bardzo łatwo przeradzały się w burdy a te już prowadziły do spraw karnych. Ponadto 12 halerzy żołdu nie mogło pokryć wszystkich potrzeb szeregowców. Brak gotówki popychał ich często w stronę występku, czyli tzw. zawłaszczania nie swojego mienia. Możemy pokusić się o sporządzenie swoistego rankingu nicponiów, czyli oddziałów, które np. w 1913 r. zanotowały najwięcej przestępstw swoich podkomendnych. Oto i on:

Miejsce 7 – 27 żołnierzy z 1 pułku piechoty

Miejsce 6 – 28 żołnierzy z 1 pułku haubic

Miejsce 5 – 37 żołnierzy ze 100 pułku piechoty

Miejsce 4 – 46 żołnierzy z 3 pułku ułanów

Miejsce 3 – 65 żołnierzy z 13 pułku piechoty

Miejsce 2 – 71 żołnierzy z 20 pułku piechoty


Miejsce 1 – 97 żołnierzy z 56 pułku piechoty


Oczywiście niech nas nie dziwi przewaga urwisów z piechoty nad innymi formacjami. W końcu te jednostki liczyły zawsze najwięcej żołnierzy. Patrząc po okręgach mobilizacyjnych, z których rekrutowali się żołnierze wiodących pułków, możemy stworzyć nowa klasyfikację. Tym razem zobaczymy, skąd pochodziły owe niespokojne duchy. Otóż najwięcej podejrzanego elementu rekrutowało się z Wadowic (56 pp), Nowego Sącza (20 pp) no i oczywiście ukochanego Krakówka (13 pp). Co ciekawe w klasyfikacji odnajdujemy również pułki, które w swoim składzie posiadały głównie Niemców (1 pp) oraz duży odsetek Czechów (100 pp) Z tym ostatnim, a mianowicie 100 pułkiem piechoty, spotkamy się jeszcze nieraz - m.in. gdy jego dowódca Franciszek Latinek będzie wspominał bój pod Gorlicami. Ale cóż to jest ich 5 i 7 miejsce w naszym rankingu. Polacy górą!

Informacje znów pochodzą z pracy prof. M. Baczkowskiego - str. 345

Oczywiście miejscowa prasa uwielbiała informować mieszkańców miast o kolejnych wybrykach garnizonu. Tutaj dla przykładu styczniowy numer Czasu z 1914 r.


Czas, 22.01.1914 r.

Ciekawi mnie, jak wyglądały owe "boginie". Może tak?


 Albo nawet tak...