Mieli za sobą kilkanaście dni w
odwrocie. Odkąd 26 października dowódca 1. Armii Wiktor Dankl wydał rozkaz zaprzestania
walk pod twierdzą dęblińską (Iwanogrodem), setki tysięcy żołnierzy
cesarsko-królewskiej armii uchodziło na zachód. Przez pierwsze dni na ich pięty
brutalnie następowali Rosjanie.
Ach gdybym miał wtedy kilka pułków kawalerii… - żałował
jeden z dowódców rosyjskiej brygady piechoty. Na szczęście nie miał.
Wsie i miasteczka Królestwa po raz
kolejny były świadkami przemarszu żołnierzy, tym razem zmęczonych,
przerzedzonych a nawet niekiedy zdemoralizowanych – wszak wycofywali się. To
właśnie podczas tego odwrotu Józef Piłsudski na czele kilku batalionów
legionowych zdezerterował z maszerującej na zachód kolumny wojsk austriackich.
11 listopada zakończył swój słynny marsz na Kraków przez zacieśniający się
korytarz, jaki oddzielał jeszcze stojące naprzeciw siebie armie.
9 listopada wreszcie udało się
oderwać od przeciwnika. Była to jednak bardziej świadoma decyzja Rosjan, niż
sukces austriackich sztabowców. Carscy wiarusi też odczuwali przemęczenie i
świadomi byli swoich braków materiałowych oraz rezerw. Obie strony do maksimum
starały się wykorzystać kilka dni względnego spokoju. Przedpola frontu macały
tylko kawaleryjskie podjazdy. Tym czasie
Austriacy przygotowywali pozycje obronne na lini Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Rosjanie zaś nabierali oddech do decydującego ciosu w ramach słynnego walca
parowego. Zwarcie miało nastąpić na całej długości frontu – od Częstochowy po
Tatry. Między Częstochową a Skałą zatrzymała się 1. Armia, która w okolicach
tego ostatniego miasteczka stykała się z 4. Armią Józefa Ferdynanda, mającą za
zadanie bronić Krakowa. Przerwanie frontu pierwszej armii groziłoby nie tylko
oskrzydleniem twierdzy, ale i wdarciem się Rosjan na pruski Śląsk. Piastowskie
orle gniazda – Smoleń, Pilica, Ogrodzieniec i Rabsztyn – miały być świadkami
zapasów gigantów.
Orman P., Orman K., Wielka Wojna na Jurze - podkreślenia moje |
Teren sprzyjał cesarsko-królewskim.
Austriacy zajęli pozycję na Jurze, pełnej wzgórz, skał, ostańców, dolin, jaskiń
i wąwozów. Ufortyfikowano wiele punktów dominujących w terenie. Wyjątkowo
ciekawie zapowiadały się walki w okolicach wspomnianej Skały i Ojcowa, gdzie przyszło
stoczyć walkę u samego wylotu Doliny Prądnika. W niektórych miejscach
stanowiska bojowe były przedsmakiem tego, co za niecały rok stanie się udziałem
żołnierzy walczących w Dolomitach. Austriacy przytulili się wręcz do nagich
skał i zajęli pozycję na skrytych półkach skalnych. Jedno z takich stanowisk
odkryli kilka lat temu pracownicy Ojcowskiego Parku Narodowego oraz archeolodzy
z Instytutu Archeologii UJ.
Wróg zajął dobre stanowisko na skalistych wzgórzach, oplótł się
kolczastym drutem, wykopał szachownicę wilczych dołów, najeżył dojście zawałami
drzewnemi, założył nawet fugasy.
http://wielkawojna.az.pl |
14 listopada na przestrzeni setek
kilometrów carscy podoficerowie zadęli w gwizdki, którymi sygnalizowali rozpoczęcie
szturmu. W Królestwie na wojska austriackie spadło natarcie 4. i 9. Armii,
którą na południe od Wisły wsparła 3. Armia Bułgara Radka Dimitriewa. Napór Rosjan
na północy został przystopowany celnym ogniem baterii fortecznych – sołdaci mogli
go odczuć już na przedpolach wsi Smardzowice, Wierzbno i Wawrzeńczyce. Dalej
się nie poderwali.
Sztab generalny nie chciał jednak
zostać dłużnym Rosjanom i już wieczorem 16 listopada został przesłany rozkaz do
kontruderzenia. 17 listopada rozpoczęły się krwawe walki na styku dwóch austriackich
armii pod wspomnianą już.
W samym sercu tego Armagedonu znalazł
się po raz kolejny pułk trzynasty, walczący w ramach 5 dywizji, której sztab ulokował
się w podolkuskich Kluczach. Krakowskie andrusy zajęły zaś pozycję na zachód od
miasteczka Wolbrom, leżącego kilkadziesiąt kilometrów na północ od Krakowa. Podczas
krótkiego odpoczynku pułk został wzmocniony przybyłym właśnie z Jiczyna
batalionem zapasowym, który przyprowadził major Damaska.
Na dzień 17 XI Krakowskim Dzieciom
wyznaczono zadanie zdobycia wsi Gołaczewy,
a w szczególności dominującego w terenie kościoła oraz wzgórza 442. Podczas
bitwy zginął uwielbiany przez żołnierzy dowódca pułku, płk Josef Krasser. Jeśli
wierzyć Emilowi Kwaśnemu, zginął na kilka chwil przed rozpoczętym o godz. 13.00
szturmem, ugodzony przez zabłąkaną kulę rosyjską. Zaraz po sygnale do ataku padł
kolejny wysoki oficer, major Tomasek, dowódca jednego z batalionów.
Wyobraźmy to sobie:
Andrusy nacierają po prawej stronie
od biegnącej linii kolejowej (istniejącej do dziś!). Walka jest niezwykle
krwawa. 13 pułk ostrzeliwany jest od flanki, a momentami nawet od tyłu, wysuwając
się zanadto do przodu. W końcu o godzinie 16.00 IV batalion (a jakże!) po
śmiałym manewrze oskrzydlenia przeciwnika zdobywa wzgórze z okrzykiem „Staszki!”.
Po trzech godzinach boju zadanie wykonano. W niektórych domach zabarykadowali
się jednak Rosjanie. Upór Moskali zmusza trzynastaków do przenocowania na
pobliskim cmentarzu. Komendę obejmuję płk. Damaska.
Emil Kwaśny, Krakowskie Dzieci, 13-ty Pułk na Polu Chwały |
W tym samym czasie zza murów
twierdzy na zaskoczonych Rosjan spadło uderzenie Tyrolczyków gen. Rotha, którzy
nacierali w kierunku Proszowic. By wesprzeć to natarcie spod Wieliczki, przez
Niepołomice, na lewy brzeg Wisły przerzucono dodatkowe oddziały gen. Křitka.
Rosyjska 9. Armia wpadła w pułapkę – naciskana przez 4. Armię arcyksięcia
Józefa Ferdynanda od strony Krakowa oraz posiłki znad linii Wisły. Następnego
dnia do walki włączyły się bataliony krakowskiego Landszturmu prowadzone przez płk.
Karola Piaseckiego. Wreszcie 19 listopada Tyrolczycy wspierani przez żołnierzy Křitka
wyparli Rosjan za linię przedwojennej granicy, tocząc heroiczne boje w
okolicach wsi Prusy i Goszcza.
Przeciwnikiem w tym rejonie był
rosyjski XIV korpus, w skład którego wchodziły trzy dywizje: 45, 75 i 18. W tej
ostatniej znajdowała się brygada pod komendą Eugeniusza de Henning-Michaelisa,
który pozostawił po sobie pasjonujące wspomnienia. Sam w krytycznym momencie
walk opisywał swoich nieprzyjaciół:
A tymczasem walki trwały ze zmiennem natężeniem. Tyrolczycy bili się
znakomicie, strzelali celnie; miałem też duże straty; moje ataki spotykały się z
gwałtownemi kontratakami, nieraz wdzierano się do naszych okopów, zresztą
przeważnie po pijanemu, co zmniejszało ich impet.
Działania te nie zniechęciły jednak
Rosjan do próby zdobycia miasta. Już 20
listopada o godzinie 15.30 w kierunku Fortu 49 Krzesławice poszybowały
pierwsze rosyjskie pociski.
Czas, 22 listopada 1914 roku |
Jednocześnie jednak, manewr ten
kosztował Austriaków osłabienie południowego przedpola twierdzy. Między
Krakowem a Bochnią nie było już teraz sił mogących powstrzymać Moskali…
Idący na Kraków Radko Dimitriew,
dowódca 3. Armii mógł – gdyby czytał – powiedzieć: Tegom chciał.
Tymczasem w sektorze walk 1 Armii
na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie ustawały walki. Rozochocony zwycięstwem
13 pułk otrzymał kolejne zadanie – pobliski Chełm. Walki o tę niepozorną miejscowości przeciągnęły się na kilka
dni – kolejne szturmy i kontrataki przeplatane były zajmowaniem pozycji,
okopywaniem się i odpieraniem natarć wroga. Co ciekawe, walki w dniach 21-22
listopada, toczyły się przy niespodziewanym ataku mrozu. Temperatura spadła do
-10 a nawet – 15 stopni. W walkach tych
brał udział również 31 pułk obrony krajowej z Cieszyna. Czesi i Polacy aktywnie
włączyli się w walkę o miasteczko.
Podczas decydującego boju – jak zanotował
autor 13 Pułku na Polu Chwały –
kompania karabinów maszynowych została odcięta na przedpolu miejscowości. Przez
niemal cały dzień kilkudziesięciu żołnierzy leżało jak na widelcu doskonale wstrzelanych
carskich żołnierzy. Na otoczonych jedynie niskim kamiennym wałem Polaków, spadł
grad pocisków z niemal trzech stron. Bardzo szybko z walki Rosjanie
wyeliminowali obsługę Schwarzlosów, które zostały też uszkodzone. W pewnym
momencie walka zamieniła się w polowanie, a raczej odroczone rozstrzelanie. Co
chwilę padał kolejny żołnierz trzynastki. Niektórym zaczął udzielać się strach
o własne życie, a huk i padające odłamki odbierały resztki świadomości. Na
domiar złego na tym prowizorycznym stanowisku pojawił się ogień, który zajął
słomę, służącą wcześniej Rosjanom do wyścielenia okopów. Niemal w ostatniej
chwili kompanię uratowała austriacka artyleria, która zmasowanym ogniem zasłoniła
odwrót pozostałych przy życiu żołnierzy.
Emil Kwaśny, Krakowskie Dzieci, 13-ty Pułk na Polu Chwały |
W końcu Chełm zostaje zdobyty a
pułk przenosi się dalej, przez Bydlin (gdzie dopiero co walczyli Legioniści) do
Domanowic i Strzegowej. Tu na dłuższy czas zalegają w okopach. Na najbliższe
tygodnie front zamiera. Rozpoczyna się wojna pozycyjna.
W ciągu kilku listopadowych dni na
wschodnim krańcu Jury żołnierze krakowskiej trzynastki dali szkołę życia
carskim wiarusom. Podobnie jak tysiące pozostałych żołnierzy armii austrowęgierskiej,
ale także i niemieckiej, najpierw wyhamowali a następnie osadzili w miejscu
rosyjski walec parowy. Gdy na początku grudnia Rosjanie po raz kolejny spróbują
swojego wpieriod huzarzy Muhra i
legioniści Piłsudskiego zaskoczą ich pod Limanową. Ale to już inna historia…
Jak Legiony pod znakiem Orła Białego, tak tu żołnierze
polscy w austriackim mundurze, nie czekając na pomoc, sami bronili murów
Krakowa, i zwyciężając dziesięciokrotną przewagę, kroczyli po setkach trupów
rosyjskich… do słońca przyszłej wolności!
Polała się obficie krew na polach Gołaczewa, ale stopa
rosyjska nie tknęła ulic Krakowa, bo bronił go Pułk Trzynasty, pułk Krakowskich
Dzieci.
Emil Kwaśny, Krakowskie Dzieci, 13-ty Pułk na Polu Chwały