Ku pokrzepieniu serc i ilustracji
krwawych pierwszo-wojennych walk, którym nie brak nic z sienkiewiczowskiej
fantazji, publikujemy kolejny fragment pracy Emila Kwaśnego Krakowskie Dzieci
na Polu Chwały. Ach, jakże obiecująco brzmi tytuł tej książki w kontekście
wrześniowej IX edycji Pól Chwały w Niepołomicach.
"Dzień 31 października [1914 roku)
był nadzwyczaj zimny.
II/13 baon [II batalion 13 pułku piechoty miał za zadanie zabezpieczać
wycofanie się dywizji, aby mogła bez trudności zając nowe stanowiska. Po
posileniu się przyszedł rozkaz alarmujący o 4-tej po południu, żeby II. I I.
baon cofnął się zaczepnie w kierunku Trzcianki
i w stosownej chwili gwałtownym atakiem uderzył w nocy na pozycje moskiewskie.
Rozkaz i akcja awanturnicza, obliczone na przeszkodę w posuwaniu się Moskali za
dywizją, a mające na celu danie możliwości okopania się tejże dywizji, były
oparte wprost na bezprzykładnej brawurze
tego pułku.
Krakowskie dzieci doskonale wiedziały o co chodzi, ale maszerowały,
późną już nocą, po kasztany do ognia piekielnego, szły jak do gniazda
śmiercionośnych szerszeni, ale z fantazją.
- Chłopcy? – rzekł do żołnierzy plutonowy Felek – Widzicie te łuny? Psubraty palą i niszczą,
równają z ziemią mienie naszych braci, za to że nas serdecznie przyjęli. Zapłacimy
im dzisiaj. Stępimy im zbrodnicze pazury. Prać, co się zowie. Niechaj spłoną te
łotry w tym ogniu, który wzniecili.
- Te dłonie nas swędzą panie plutonowy i nic im nie przepuścimy, ale dwa
baony na całe chmary Moskali to będzie trochę za gorąco – odparli jednogłośnie
szeregowcy.
****
W świetle tej łuny ugrupował się do
nocnego natarcia II. i I. baon w czwórki na równej wysokości, po obu stronach
drogi. Za baonami postępowały trzy oddziały karabinów maszynowych z
pułkownikiem Krasserem. W kilka minut zaczęły ziać ołowiem karabiny maszynowe
przed siebie w kierunku ognia.
Baony, podchodząc do płonącej wsi, przepadły
w ciemnościach. Dom za domem płonął kolejno, jakby ktoś systematycznie
podniecał pożar, podpalał zagrody, aby podtrzymać światło. Baony dotarło blisko
wsi. Widać było z lasu, jak z najeżonymi bagnetami, które złowrogo błyszczały w
świetle płonących domów, z okrzykiem „hurra!” kłusem biegli do szturmu. Las
przyjął ten okrzyk z tysiąca piersi, powtarzał go kilkakrotnie echem, aż
stłumił w swym wnętrzu. Słuchać natomiast głuchy grzmot ciężkich haubic, rechot
karabinów maszynowych i ręcznej broni.
Trzynastka pohulała po swojemu, waląc kolbami po łbach
rosyjskich, wpychając Moskali uderzeniem kolby do płonących domów i stodół.
Moskale przerażeni, zamiast uciekać, ginęli w płomieniach płonących domów.
Straszna to była dla Moskali godzina – istne piekło na ziemi. Trzynastacy wyglądali jakby te diabły w
piekle przy robocie „na akord”. Szaleli…
Emil Kwaśny, 13-ty Pułk. Krakowskie Dzieci" na Polu Chwały |
Atak był nagły, jak wichura.
O godzinie 11-stej w nocy wracali
już Trzynastacy ze 150 jeńcami tą
samą drogą. I wszystko powiodło by się dobrze gdyby nie podpalenie całej wsi,
ażeby „oświetlić” akcję. Pożar wpłynął na akcję fatalnie, zmusił Trzynastaków do przerwania piekielnej „roboty”,
bo Moskale mieli przez to znakomity cel z flanki - jak na dłoni – i zasypali też Trzynastaków
przy robocie gradem kul ze wszystkich stron do tego stopnia, że „robotę” trzeba
było natychmiast przerwać i wtenczas to dopiero okupiono atak strasznymi
stratami.
Emil Kwaśny, 13-ty Pułk. Krakowskie Dzieci" na Polu Chwały |
Mimo to Moskale nie odważyli się ścigać
Trzynastaków, bojąc się widocznie
podstępu, gdyż nie przypuszczali, żeby dwa baony szły z taką brawurą i tak
zdecydowanie do ataku w samo centrum ich pozycji i to podczas ogólnego cofania
się całej dywizji."
To jeszcze nie koniec przygody pod
Trzcianką. O heroicznej obronie ariergardy słów kilka napiszemy wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz