Franciszek Józef

Franciszek Józef

czwartek, 16 stycznia 2014

Trzynastka z piekła rodem




Ku pokrzepieniu serc i ilustracji krwawych pierwszo-wojennych walk, którym nie brak nic z sienkiewiczowskiej fantazji, publikujemy kolejny fragment pracy Emila Kwaśnego Krakowskie Dzieci na Polu Chwały. Ach, jakże obiecująco brzmi tytuł tej książki w kontekście wrześniowej IX edycji Pól Chwały w Niepołomicach.

"Dzień 31 października [1914 roku) był nadzwyczaj zimny.

II/13 baon [II batalion 13 pułku piechoty miał za zadanie zabezpieczać wycofanie się dywizji, aby mogła bez trudności zając nowe stanowiska. Po posileniu się przyszedł rozkaz alarmujący o 4-tej po południu, żeby II. I I. baon cofnął się zaczepnie w kierunku Trzcianki i w stosownej chwili gwałtownym atakiem uderzył w nocy na pozycje moskiewskie. Rozkaz i akcja awanturnicza, obliczone na przeszkodę w posuwaniu się Moskali za dywizją, a mające na celu danie możliwości okopania się tejże dywizji, były oparte  wprost na bezprzykładnej brawurze tego pułku. 

Krakowskie dzieci doskonale wiedziały o co chodzi, ale maszerowały, późną już nocą, po kasztany do ognia piekielnego, szły jak do gniazda śmiercionośnych szerszeni, ale z fantazją. 

- Chłopcy? – rzekł do żołnierzy plutonowy Felek – Widzicie te łuny? Psubraty palą i niszczą, równają z ziemią mienie naszych braci, za to że nas serdecznie przyjęli. Zapłacimy im dzisiaj. Stępimy im zbrodnicze pazury. Prać, co się zowie. Niechaj spłoną te łotry w tym ogniu, który wzniecili. 

- Te dłonie nas swędzą panie plutonowy i nic im nie przepuścimy, ale dwa baony na całe chmary Moskali to będzie trochę za gorąco – odparli jednogłośnie szeregowcy.
 
****

W świetle tej łuny ugrupował się do nocnego natarcia II. i I. baon w czwórki na równej wysokości, po obu stronach drogi. Za baonami postępowały trzy oddziały karabinów maszynowych z pułkownikiem Krasserem. W kilka minut zaczęły ziać ołowiem karabiny maszynowe przed siebie w kierunku ognia.
Baony, podchodząc do płonącej wsi, przepadły w ciemnościach. Dom za domem płonął kolejno, jakby ktoś systematycznie podniecał pożar, podpalał zagrody, aby podtrzymać światło. Baony dotarło blisko wsi. Widać było z lasu, jak z najeżonymi bagnetami, które złowrogo błyszczały w świetle płonących domów, z okrzykiem „hurra!” kłusem biegli do szturmu. Las przyjął ten okrzyk z tysiąca piersi, powtarzał go kilkakrotnie echem, aż stłumił w swym wnętrzu. Słuchać natomiast głuchy grzmot ciężkich haubic, rechot karabinów maszynowych i ręcznej broni. 

Trzynastka pohulała po swojemu, waląc kolbami po łbach rosyjskich, wpychając Moskali uderzeniem kolby do płonących domów i stodół. Moskale przerażeni, zamiast uciekać, ginęli w płomieniach płonących domów. Straszna to była dla Moskali godzina – istne piekło na ziemi. Trzynastacy wyglądali jakby te diabły w piekle przy robocie „na akord”. Szaleli…

Emil Kwaśny, 13-ty Pułk. Krakowskie Dzieci" na Polu Chwały

 Atak był nagły, jak wichura.

O godzinie 11-stej w nocy wracali już Trzynastacy ze 150 jeńcami tą samą drogą. I wszystko powiodło by się dobrze gdyby nie podpalenie całej wsi, ażeby „oświetlić” akcję. Pożar wpłynął na akcję fatalnie, zmusił Trzynastaków do przerwania piekielnej „roboty”, bo Moskale mieli przez to znakomity cel z flanki  - jak na dłoni – i zasypali też Trzynastaków przy robocie gradem kul ze wszystkich stron do tego stopnia, że „robotę” trzeba było natychmiast przerwać i wtenczas to dopiero okupiono atak strasznymi stratami.



Emil Kwaśny, 13-ty Pułk. Krakowskie Dzieci" na Polu Chwały


Mimo to Moskale nie odważyli się ścigać Trzynastaków, bojąc się widocznie podstępu, gdyż nie przypuszczali, żeby dwa baony szły z taką brawurą i tak zdecydowanie do ataku w samo centrum ich pozycji i to podczas ogólnego cofania się całej dywizji."

To jeszcze nie koniec przygody pod Trzcianką. O heroicznej obronie ariergardy słów kilka napiszemy wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz