Na wojnie żołnierz częściej niż ze śmiercią obcuje z brudem. Podczas służby ma zdecydowanie więcej okazji do ubrudzenia się, niż otrzymania postrzału. Właściwie każda minuta w okopie to ryzyko zafajdania sobie munduru a w najlepszym wypadku butów. Nie wspominam nawet o spożywaniu posiłków w ekstremalnych warunkach czy wypijaniu wyfasowanego wina. Kropla do plamki i mundur przemieni się w opancerzoną skorupę. Również ciało żołnierza nie jest wolne od kontaktu z brudem. A z tym przeciwnikiem starano się walczyć na tyłach instalując m.in. polowe łaźnie lub tez wysyłając wojaków do kąpieli w rzece. Jednakże w 1914 roku tryskająca z prysznica woda musiała być dla wielu poborowych z Galicji, Bukowiny, Słowenii, Bośni czy Górnych Węgier prawdziwą nowością. Najlepiej taki epizod oddał Józef Wittlin w swoim arcydziele z lat 30 XX wieku - Sól ziemi (moja mała recenzja tutaj: Sól ziemi).
Ciało mężczyzny, nim włoży mundur, musi wziąć oczyszczającą kąpiel jak
ciało niewiasty na przyjęcie oblubieńca. Za przewodem kaprala Reszytyły ruszyli
do łaźni. Mieściła się w specjalnym baraku, przybudowanym do kuchni. Miejsca
tam niewiele było, wchodzili więc partiami, a reszta czekała na dworze. Z
otwartych drzwi buchały duszne kłęby pary, jak z kotła niewidzialnej
lokomotywy. Słychać też było dzikie śmiechy, wrzaski, pohukiwania. Dziwne
rzeczy działy się w tej łaźni. Od czasu do czasu przygłuszał wszystko potężny
szum wodospadu. Gdy Piotr Niewiadomski wszedł do środka, zrazu nie widział nic.
Ciężka, wilgotna mgła zakrywała i tak już dosyć ciemne pomieszczenie. Dopiero z
ustaniem szumu mgła opadła i Piotr Niewiadomski ujrzał czeredę nagich ciał
oblanych wodą. Jak pomieszańcy prychali, parskali, skakali na mokrych deskach,
bijąc się po pośladkach, otrzepując wodę. Piotr nigdy jeszcze nie był w łaźni.
Kąpiel wyobrażał sobie tylko w rzece. Słyszał też coś niecoś o wannach, w
których kąpią się panowie po dworach i miastach. Tutaj żadnej wanny nie było.
Pod nogami — jakieś deseczki czy drabinki. Nad głową — żelazne zardzewiałe
rury. To wszystko. Ale gdzie woda? Rządził się tu starszy jegomość w białym
doktorskim kitlu z siwą, przyciętą bródką. Może to był lekarz? Kapral Reszytyło
kazał się rozebrać i stanąć na deskach. Piotr obnażył się bez dolegliwego
wstydu. Wstyd jego z wolna gubił się w wojsku. Piotr bardzo był ciekaw tej
cesarskiej kąpieli. Nie wiedział jednak, co zrobić ze swoim ciałem. Położyć się
na tych deskach czy usiąść?
— Jazda, sius do wody! Nie bać się! — skrzeczał zdechłym głosem pan w
kitlu.
— Do mykwy! Do mykwy! — ze
śmiechem naganiał Żydów.
Nie był to żaden lekarz ani nawet szarża, tylko szeregowiec pospolitego
ruszenia bez broni, kategoria C. Od innych gemajnych izolował go wąski, żółty
pasek na rękawach, tak zwany „Inteligenzstreifen" albo „Abortabzeichen",
gwarantujący nietykalność do pewnych robót, na przykład czyszczenia wychodków.
Odznakę tę otrzymywali w cesarsko i królewskiej armii starsi pospolitacy bez
matury, lecz z „inteligencją" dowiedzioną w cywilnym zawodzie. Osobliwie
korzystali z tego wyróżnienia właściciele większych przedsiębiorstw,
przemysłowcy, kupcy, ziemianie. Pan w kitlu nazywał się Izydor Parawan i miał w
kadrze lekką służbę oraz dużą protekcję. Był właścicielem jednego z bardzo
popularnych lokali w Stanisławowie. Wielu oficerów tego pułku zaliczał do
swoich stałych klientów. „Lekką służbę" pełnił nie tylko jako łaziebnik,
pomagał również na izbie chorych, w czasie cotygodniowych wizyt sanitarnych,
zwanych „szwancparadami".
—Vorwärts, vorwärts, pokonać wstręt do wody! — pokrzykiwał na chłopów i
Żydów, ubawiony ich onieśmieleniem.
—Panienki! Zuzanny w kąpieli! Nikt was nie podpatruje, nie potrzebujecie
zakrywać waszych wdzięków!... Ładne mięso, ładne mięso, zdrowe mięso armatnie!
Same befsztyki dla rosyjskiej artylerii! Zaraz ja wam zrobię Dianabad!
I zniknął za drewnianym przepierzeniem jak kat obsługujący elektryczny
fotel. Na Piotrze wywarł nader przykre wrażenie. Niewątpliwie był to czart w
białym kitlu. Ta siwa bródka, niezrozumiałe okrzyki, ten jego obrzydliwy
śmiech... Żeby ich tylko nie potopił. Nagle na synów huculskiej ziemi lunął z
góry, z drewnianego sufitu, ciepły deszcz. Z niedostrzegalnych otworów w rurach
wytrysły cieniutkie, lecz gęste pasemka wody i cięły głowy, i smagały ciała jak
bicze. Z przerażeniem pochylili się pod sztucznym upustem. Niektórzy nawet
położyli się na deskach w przekonaniu, że ta woda z rur napełni całe
pomieszczenie i będą w niej pływać. Niebawem strach ustąpił wesołości. Ta
kąpiel wcale nie była zła, była bardzo przyjemna. Lecz naraz woda się zmieniła.
Z ciepłej stała się lodowata. Brr... Tylko diabeł mógł w mgnieniu oka tak
zaczarować wodę. A diabeł w białym kitlu wylazł ze swej kryjówki, śmiał się,
śmiał szczerbatymi zębami, zacierał ręce i głośno skrzeczał, chcąc przekrzyczeć
szum: —A co? Fajna kąpiel? Ani jednej
weszki na was nie zostawi! Daję słowo honoru! Ładne mięso! Wycierać się,
ubierać! Następna partia!
Nie wiadomo, czy żartował, czy się gniewał. Jak to diabeł. Tak dokonało
się oczyszczenie ciał i nie tylko z cielesnego brudu. Pod sztucznymi deszczami
zlazła z ludzi wszystka nieczystość dawnego cywilnego żywota. Ciałom i duszom
przywróciła kąpiel utraconą niewinność. Lecz stopy mięsiły gęste błoto. Czarne
ciasto diabła. Chociaż go ostrzygli, chociaż wykąpali — Piotr Niewiadomski
ciągle jeszcze ufał, że na wojnę nie pójdzie, bo jakoś nie kwapią się z
mundurami.
Tymczasem tak mogły wyglądać baraki, w których mieściły się instalacje służące do dezynfekowania żołnierzy cesarsko-królewskiej armii.
Łaźnia i odwszawialnia, gdzieś w 1917 r.; ÖNB / K.u.k. Kriegspressequartier |
Prysznice w łaźni, 11.11.1915; ÖNB |
Po kąpieli należało poddać się dalszym zabiegom...
Golenie delikwenta; ÖNB |
Oczywiście nie zawsze i wszędzie można było liczyć na komfort kąpieli pod dachem.
Prysznic w polu, 19.9.17; ÖNB |
Co innego gdy miało się kilka gwiazdek na kołnierzyku...
Przygotowywanie kąpieli dla oficera, 30.04.1916 r.; ÖNB |
...lub trafiło się do szpitala.
Kąpiel w szpitalu polowym w Ostrożcu, 28.11.1915 r.; ONB
|
Szeregowcy podczas prania, 1915 r.; ÖNB |
Aparat do dezynfekcji ubrań, 1915 r.; ÖNB Tymczasem nasz wróg - Rumuni - zażywa kąpieli w rzece. Brytyjczycy zaś są jeszcze mniej wybredni. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz