Wielka Wojna była tragedią. Świadczą
o tym milionowe listy poległych i ciężko rannych. Była kolejnym dowodem na to,
iż człowiek posunie się do wszystkiego by wygrać, nawet jeśli wiązałoby się to
z nieopisanym cierpieniem dla swoich i przeciwnika żołnierzy. Dowodem na to są
piekielne wynalazki ludzkości – gaz bojowy, „bitwa na wyniszczenie” czy wojna
minowa pod alpejskimi szczytami. Jednak człowiek jest uodporniony na liczby i
opisy mordu na milionach. Mocniej przemawiają do nas indywidualne tragedie, te
których areną jest umysł, pamięć czy dusza pojedynczego człowieka. Wnikamy w
nią, a tym samym w historię I wojny, dzięki tysiącom zachowanych listów.
Dzisiaj
natrafiłem na krótki tekst jednego z austro-węgierskich żołnierzy, wysłany do
swojej siostry w 1914 r. z Galicji. Zacytuję go w całości:
„ W dotychczasowych walkach zabiłem już z
pewnością co najmniej 100 Rosjan i nie odczuwałem nawet żalu. Wojna to wojna!
Onegdaj jednak zabiłem rosyjskiego żołnierza i… nie mogę odtąd znaleźć spokoju.
Było to tak: idąc na patrol, spostrzegłem naraz tuż przed sobą żołnierza
rosyjskiego. W tej chwili chwyciłem za karabin, aby wystrzelić, gdy żołnierz
ten odrzucił karabin, podniósł ręce do góry i zawołał: „Nie strzelaj! Nie
strzelaj!” Palcami jednej ręki chciał mi widocznie pokazać, że ma czworo
dzieci. Oczywiście zdjąłem karabin z ramienia, bo mi się żal zrobiło człowieka.
W tej chwili Rosjanin sięgnął do kieszeni. Podejrzewając, że chytry wróg chce
wydobyć rewolwer, złożyłem się strzeliłem i położyłem go trupem. Pobiegłem do
niego, aby się przekonać, po co sięgał ręką do kieszeni. Wyjąłem rękę i
ujrzałem w niej… fotografię kobiety z czworgiem dzieci. Odrzuciło mnie po
prostu. Biedaczysko chciał widocznie wyjąć fotografię i pokazać mi, że ma
rodzinę, dla której chce żyć. Niestety… od tego dnia spokoju znaleźć nie mogę.”
Anonimowy Żołnierz
List został przedrukowany w Nowej
Reformie (nr 549 z 14.12.1914).
Może tak wyglądała fotografia zabitego rosyjskiego żołnierza? |
A może poniżej znajdowała się jeszcze kartka od ukochanej...? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz