By wygrać wojnę trzeba poznać
swojego wroga.
Nawet jeśli nikt znaczący nie wypowiedział tej sentencji, to
przyznacie, że brzmi mądrze. Z kim więc 100 lat temu musieli mierzyć się nasi
krakowscy dziadowie? Kto dzisiaj zajmuje się rekonstrukcją żołnierzy carskich?
Również i na te pytania postaramy się odpowiedzieć na Wiernopoddańczym blogu
galicyjskim. Tymczasem tradycyjnie już zaczniemy od anegdotki poświęconej cechom i przywarom przeciwnika. Oddajmy głos ostatniemu premierowi II RP
przed wybuchem wojny – Felicjanowi Sławoj Składkowskiemu, który w 1915 r. był
lekarzem w 1 Pułku Legionów Polskich i gdzieś nad Nidą zasłyszał taką historię:
„Żołnierze, którzy wrócili
wczoraj z kursu karabinów maszynowych, opowiadają, że Moskale wczoraj złapali
jednego żołnierza z VI batalionu. Podobno było tak. Przyszli Moskale na cypel,
gdzie rzeka najwęższa, było ich kilku. Po naszej stronie był jeden żołnierz.
Moskale mówią mu podobno:
- Czy Pan silny?
- Silny jestem – mówi nasz.
- Ano zobaczymy! – mówią Moskale.
Rzucili sznur przez rzekę. Nasz
go chwycił, ale Moskal szarpnął i sznur mu wyrwał. Wtedy Moskal opasał sznur koło
siebie i mówi, żeby nasz się też opasał sznurem, to wtedy już sobie sznura nie
wyrwą i zobaczą, kto mocniejszy w nogach. Nasz się opasał, a wtedy Moskale
wszyscy złapali za sznur i naszego przeciągnęli na swój brzeg, nim zdążył się
rozplątać. Wygląda to na prawdziwie moskiewską „chitrość” – podstęp."
Sławoj Składkowski Felicjan, Moja służba w Brygadzie, Warszawa, 1990, s. 97
Sławoj Składkowski Felicjan, Moja służba w Brygadzie, Warszawa, 1990, s. 97
Legioniści nad Nidą |
Płastuny kopią okopy- obraz z rosyjskiej książki Wielka Wojna, Moskwa, 1915 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz