100 lat temu, 2 grudnia 1914 roku,
na ulicach serbskiej stolicy – Belgradu – pojawiły się pierwsze austriackie
patrole. Kilka chwil później na bruku zadzwoniły podkute (a może wszystkie
gwoździe wypadły już w błotach nad Driną?) buty niebieskoszarej piechoty. Na ulice nieśmiało wyszli zdezorientowani mieszkańcy...
W
sierpniu 1914 r. nikt nie postawiłby złamanego szeląga na Serbów. Tymczasem ten
mały narodek przez kilka miesięcy trzymał się mocno na swoich wzgórzach
broniących dostępu do stolicy. Czy jednak wzięcie Belgradu to wielki sukces
cesarsko-królewskiej armii, triumf głównodowodzącego wojskami Austriackimi w Serbii, generała Potiorka?
W ostatnich dniach listopada nowy
naczelny dowódca serbski, gen. Živojin Mišić zdecydował się na głęboki odwrót.
Potrzebował dać chwilę oddechu swoim zmordowanym żołnierzom i zgromadzić świeże
rezerwy, a także amunicję przesłaną przez Francuzów i Greków. Nieniepokojeni
Serbowie cicho spłynęli ze swoich pozycji i cofnęli się w głąb swojego
górzystego kraju. Gdy Austriacy zorientowali się w manewrze przeciwnika, w
okopach nie było już nikogo. Droga na Belgrad stała otworem.
Cesarsko-królewscy nie ruszyli jednak od razu, o nie…
2 grudnia jubileusz swojego
panowania obchodził Najjaśniejszy Pan Franciszek Józef I. Czy można sprawić
swojemu cesarzowi większy prezent – będąc, jak gen. Potiorek, nieco
skompromitowany prowadzoną kampanią – niż klucze od stolicy wrogiego państwa? I tak dopiero w dniu imienin do Belgradu
wkroczyła austriacka 5. Armia dowodzona przez gen. Liboriusa Francka.
![]() |
Wkroczenie do Belgradu wojsk generała Liboriusa von Franka, The Illustrated War News, 30.12.1914 |
Nastroje w całej monarchii były więcej niż entuzjastyczne:
5 grudnia wieszczono już niemal koniec Serbii:
Okupacja miasta trwała jednak
raptem dwa tygodnie. Niemal natychmiast po zajęciu Belgradu, Austriacy musieli
stawić czoła kontrofensywie Serbów. Dzień 15 grudnia wspomina żołnierz czeskiego
11 pułku piechoty z Piska:
Około piątej rano sześć wielkich detonacji. Wysadzono trzy mosty
prowadzące z Austrii na Bałkany.
Tak rozpoczynał się odwrót ze
stolicy Karadziordziewiców. Odwrót a może ucieczka? Na pewno panował wówczas
chaos a momentami żołnierze musieli ratować się na własną rękę. Nie bez powodu w wojsku zaczęły
szerzyć się kawały poświęcone temu „historycznemu” zwycięstwu. Przytoczmy ich
kilka:
Kiedy generał Liborius Franck miał wręczyć cesarzowi Klucze Belgradu, dowiedział
się w sali przyjęć, że musi je podać na poduszce. Schwycił wobec tego pierwszą
lepszą poduszkę z kanapy, cesarz przyjął ją i odczytał wyhaftowane tam słowa: „Tylko
na kwadransik”.
O królu Piotrze [Karadziordziewicu] i generale Francku krąży tez
żartobliwe pytanie: „Jak się nazywa Belgrad? W zeszłym miesiącu Peterwardein,
teraz Franckfort”
Jak brzmi pieśń pułkowa dwudziestego ósmego? „Poddaję się…”
A to psikus historii. Dowcip ten
wyłapałem we wspomnieniach pod styczniową datą 1915 r. Kilka miesięcy później
pułk ten – 28 z Pragi – wróci znów na usta wszystkich patriotów. Żołnierze tego
pułku podczas walk w Karpatach przeszli na stronę rosyjską. Echh… te Praskie Dzieci.
Na fakcie, że wywieszanie chorągwi w Pradze z okazji austriackich
zwycięstw nakazywane jest przez władze wojskowe, oparty jest dowcip: „Ktoś
świeżo przybyły do nieba zapytuje o klozet i św. Piotr wskazuje mu miejsce. Ale
tam w dole leży przecież Praga – protestuje przybysz. Właśnie dlatego –
odpowiada Piotr – tam cieszą się z lada gówna.”
Na razie wystarczy, wrócimy jeszcze
do serbskich refleksji Czecha, Egona Kischa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz